Hm… Ostatnio nie robię nic
pożytecznego. Ciągle wzdycham i użalam się nad własnym życiem.
Straciłem przyjaciółkę i kochankę
w jednym. Zraniłem Scarlett i do tej pory nie mogę sobie tego wybaczyć. Myślę o
niej dzień i noc, mimo iż od naszego ostatniego spotkania minął już ponad
miesiąc.
Poza kochanką straciłem też coś
ważniejszego. Straciłem pracę. Do końca sezonu pozostały dwa miesiące, później
co lepsi piłkarze wyjadą na zgrupowanie reprezentacji, a potem do Polski i na
Ukrainę, aby zagrać w Mistrzostwach Europy 2012. I pomyśleć, że kiedyś byłem
kapitanem drużyny narodowej i prowadziłem ją po sukcesy na turniejach takich
jak ten…
Kontynuuję proces rehabilitacji,
ale to nie to samo. Nie ma już Scarlett, nie ma motywacji, chęci, przyszłości…
Jest za to Simone, która zmieniła się nie do poznania.
Stała się żoną z prawdziwego
zdarzenia. Sprząta, gotuje, zajmuje się dziećmi. Po pracy od razu wraca do
domu, rzadko spotyka się z przyjaciółkami, a Gustav chyba na dobre zniknął z
jej głowy, serca, życia… Z uśmiechem wita mnie, kiedy wracam do domu. Zawsze
wygląda perfekcyjnie i z miłością podaje mi posiłki. Dba, abym nie przeciążał
nogi, aby mi niczego nie brakowało, abym zawsze był w dobrym humorze. Czasami
mnie to denerwuje, bo mam ochotę pobyć w samotności i poużalać się nad swoim
losem, ale nie mówię jej tego, bo opiekowanie się mną sprawia jej tyle radości,
że nie mogę tego zrobić.
Powiedziałem jej o odejściu z
klubu. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, nie naskoczyła na mnie. Nie nazwała starym
próchnem, nie wyzywała od nieudaczników i naiwniaków. Po prostu podeszła, mocno
mnie przytuliła i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Że wszystko się
ułoży, a ona będzie ze mną niezależnie od tego, co się stanie.
To miły gest, bo jak nigdy potrzebowałem
uczucia. Pamiętam, że zamknąłem się w sypialni, a po chwili Simone do mnie
przyszła z komedią pod pachą i tacą zastawioną smakołykami. Przywołała dzieci
do naszego łóżka i wszyscy wspólnie obejrzeliśmy film, który dostarczył nam
wiele radości. Nie ważne było to, że kotłujemy się w łóżku w ubraniu, że
kruszymy na prześcieradło, że wylewamy soki na pościel – Simone nie znosiła
żadnej z tych rzeczy. Przymykała oko na późną godzinę i fakt, że dzieci dawno
powinny spać. Była taka kochana.
I jest taka do tej pory.
- Cześć – mówi i daje mi buziaka w
policzek. – Długo cię nie było. Co robiłeś?
- Postanowiłem pójść na spacer po
rehabilitacji.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Jedliście już kolację?
- Tak, ale mogę ci odgrzać jeśli
chcesz.
- Nie, dzięki. Pójdę na górę,
wezmę kąpiel i położę się. Trochę jestem zmęczony.
- Dobrze. Zaraz do ciebie przyjdę,
tylko pożegnam chłopców.
- Ucałuj ich ode mnie.
Idę na górę i robię dokładnie tak
jak zamierzałem. Kąpię się, kładę do łóżka i marzę, aby ten dzień się wreszcie
skończył. Odkąd usłyszałem, że po sezonie zostanę bezrobotny, kolejne dni
uciekają mi między palcami. Naprawdę nie mam na nic ochoty. Marzę o spotkaniu
ze Scarlett, która na pewno powiedziałaby mi coś pokrzepiającego. Dzięki niej
na pewno bym się nie dołował. Znalazłaby jakieś rozwiązanie, które z
entuzjazmem bym podchwycił.
Nagle słyszę jak drzwi się
uchylają i jakieś małe stópki drepczą w moją stronę. Otwieram oczy i odwracam
się, a moim oczom ukazuje się roześmiany Jordi.
- Cześć, tato – mówi.
- Cześć, smyku. A czemu ty nie
śpisz?
- Przyszedłem, aby cię mocno
uściskać i powiedzieć „dobranoc”. Mama mi pozwoliła.
Mój syn mnie rozczula.
Z uśmiechem wyciągam ramiona w
jego stronę i czekam na to mocne objęcie. Jordi z impetem na mnie wpada i
wydobywa z siebie radosny śmiech. Ściskam go z całych sił, kręcę na wszystkie
strony i nie pozwalam uciec. Czochram go po włosach i zabawiam imitując różne
postacie z kreskówek.
- A teraz… Atak morderczych
całusków! – krzyczę i zaczynam obdarowywać syna buziakami. Mały krzyczy i
piszczy w niebogłosy, a ja nie zaprzestaję „ataku”. Całuję go wszędzie – po
policzkach, czole, szyi, brzuchu, stopach… To taka nasza wspólna zabawa. I
obydwaj bardzo ją lubimy.
- Co ty tutaj robicie? – Do
sypialni wchodzi Simone i założonymi na piersi rękoma przygląda się naszym
wygłupom. – Koniec tego dobrego – mówi. – Jordi, rano będziesz niewyspany.
Chodź już do łóżka.
- Idę! Pa, tato. Kolorowych snów.
- Śpij dobrze, smyku.
Macham mu na pożegnanie i nie
odwracam wzroku od drzwi, za którymi zniknął. Nie ma go od dobrych kilku minut,
a ja nie mogę przestać się uśmiechać. Tego mi brakowało. Teraz jedynie dzieci
przywracają mi nadzieję na lepsze jutro. Co ja bym bez nich zrobił…
- Jordi jest tobą zachwycony –
mówi Simone, wchodząc do sypialni. Uśmiecham się, ale nic nie mówię. – Cieszę
się, że taki jesteś, że moje dzieci mają takiego wspaniałego ojca. – Podchodzi
bliżej i kładzie się na łóżku. Po chwili przytula się do mnie i głaszcze moją
klatkę piersiową. Ma na sobie krótką koszulkę nocną, odsłaniającą ramiona oraz
nogi. Jednak nie są tak zgrabne jak nogi Scarlett.
- Dzieci to jedyna rzecz, która mi
wyszła w życiu. Reszta jest godna pożałowania.
- Nie mów tak – mruczy, nie
zaprzestając głaskania. Jest w dobrym nastoju. Wyczuwam na jej karku oraz
nadgarstkach perfumy, które zawsze bardzo lubiłem. Pryska się nimi zawsze,
kiedy ma ochotę na nocne igraszki.
Może to dziwne, ale od czasu
naszego pojednania nie spędziliśmy razem nocy. Śpimy w tej samej sypialni, w
tym samym łóżku, ale nigdy się ze sobą nie kochaliśmy. Początkowo zasypialiśmy
odwróceni do siebie plecami. Z czasem nasze stosunki się ociepliły i
pozwalaliśmy sobie na małe przytulanie, ale nic więcej.
- Jesteś świetnym piłkarzem.
- Byłem.
- Jesteś i nadal będziesz. Jesteś
wspaniałym ojcem i fantastycznym kochankiem – mówi, zagryzając wargę. – Masz
ochotę na masaż?
Kiwam lekko głową i kładę się na
brzuchu.
Cała ta sytuacja prowadzi do
jednego. Dziś skonsumujemy nasz stary „nowy” związek. Średnio się zapatruję na
tą sytuację, bo jestem zmęczony. Zmęczony… Tylko czym? Rehabilitacja to na
razie lekka gimnastyka dla początkujących, na zajęciach czuję się jakbym cofnął
się w rozwoju. Późniejszy spacer też mnie bardziej zrelaksował niż zmęczył.
Zabawa z dziećmi to wielka przyjemność, która nie męczy. Więc o co mi chodzi?
Między kolejnymi pocałunkami
Simone stwierdzam, że to życie mnie tak męczy. Bo żyję nie tak jak chciałem.
Nie tak jak to sobie wyobrażałem. W ogóle wszystko jest nie tak.
- Dzień dobry. – W jadalni pojawia
się Simone. Ma na sobie krótki, satynowy szlafrok i turban z ręcznika na
głowie. Uśmiecha się i przeciąga. Bije od niej światło, które ostatni raz
widziałem z cztery lata temu! – Dzień dobry – powtarza i całuje siedzących przy
stole chłopców. Mi daje wyjątkowo namiętnego buziaka.
- Siadaj, podałam już śniadanie –
mówi Renate.
Simone zajmuje miejsce obok i nie
może oderwać ode mnie wzroku. Czuję jej dłoń na kolanie. Wędruje coraz wyżej i
wyżej, a mnie przechodzi dreszcz. Chcę uciec, ale zamiast tego przybieram
głupkowaty wyraz twarzy, który imitować ma uśmiech.
- Simone, co się dzisiaj z tobą
dzieje? – pyta Renate. – Ciągle masz na sobie szlafrok. Nie idziesz do pracy?
- Nie, wzięłam sobie dzisiaj wolny
dzień. Może jak chłopcy wrócą ze szkoły, to wybierzemy się gdzieś na miasto całą
rodziną, np. do kina?
- Super! – krzyczą dzieciaki,
klaszcząc w dłonie.
Przytakuję, bo podoba mi się ten
pomysł.
- Świetnie. Mamuś, a odwiozłabyś
dzisiaj dzieci do szkoły? Jeśli to nie problem.
- Nie, skąd. Z chęcią.
Simone ciągle się uśmiecha, a ja
nie wiem czym to jest spowodowane. Czyżby nasza wczorajsza wspólna noc tak na
nią wpłynęła? Dostrzegam radykalną zmianę w jej zachowaniu.
Po trzydziestu minutach Renate
oraz chłopcy żegnają się z nami i jadą do szkoły.
Lubię posiedzieć sobie dłużej przy
śniadaniu, wypić espresso, poczytać codzienne gazety, dlatego wciąż jestem przy
stole. Simone idzie pomachać dzieciom na pożegnanie, a kiedy wraca staje za
moimi plecami i bardzo ekspresywnymi ruchami maca mój tors. Początkowo nie
zwracam na to uwagi, bowiem czytam o reprezentacji Niemiec, którą w przyszłości
chciałbym poprowadzić jako trener. Jednak po paru minutach słyszę jak Simone
szepcze mi do ucha.
- Michael, wiesz co ukrywam pod
tym szlafroczkiem?
- Nie mam
pojęcia.
- Moje zgrabne ciało – mówi,
przegryzając moje ucho. – Zupełnie nagie.
To daje mi do myślenia. Nie wiem
czemu, ale nie mogę się powstrzymać – to chyba dlatego, że jestem facetem.
Rzucam gazetę na stół i biorę Simone w ramiona. Rozpinam jej szlafrok, a ona
staje przede mną taka jak ją Bóg stworzył. Przez chwilę badawczo się jej
przyglądam, bo w porannym świetle wygląda naprawdę podniecająco, jednak po
chwili rzucam się na nią niczym lew na swoją ofiarę. Całujemy się namiętnie i
bardzo zachłannie. Nasze dłonie wędrują po ciałach. W końcu chwytam ją za nagie
pośladki i podrzucam do góry. Simone oplata nogi wokół mojego pasa i bardzo
głośno wzdycha. Bez zastanowienia zabieram ją do sypialni, gdzie spędzamy czas
do powrotu Renate.
Moje małżeństwo przeżywa właśnie
drugie życie. Tak się czuję. I odnoszę wrażenie, że nawet na samym początku,
tuż po poznaniu się, nie było tak dobrze. Simone się stara, więc i ja robię
wszystko, aby ją zadowolić. I nie mówię tu tylko o spełnianiu jej łóżkowych
fantazji.
Spędzamy ze sobą naprawdę dużo
czasu. Wychodzimy na obiady do naszych ulubionych restauracji, często zabieramy
ze sobą dzieci i Renate, chodzimy do kina, na kolacje, spacery. Umawiamy się z
przyjaciółmi i w miłym gronie mijają nam kolejne dni. Simone jest bardzo czuła
i troskliwa, z przejęciem wysłuchuje o moich postępach w rehabilitacji, a ja
staram się zainteresować się jej sprawami biznesowymi. Życie w zgodzie jest o
wiele przyjemniejsze niż ciągłe darcie kotów.
Siadam w fotelu i czytam gazetę. Przeglądam
informacje o ostatnim przegranym meczu sparingowym reprezentacji Niemiec ze
Szwajcarią, o nowych warunkach postawionych bankrutującej Grecji i
pogłębiającym się kryzysie, kiedy słyszę dzwonek do drzwi. Odkładam gazetę, bo
czytanie o kryzysach nie wpływa na mnie najlepiej – zważywszy, że sam
przechodzę swój kryzys wieku średniego, i idę otworzyć drzwi, jednak uprzedza
mnie Renate.
Po chwili teściowa wraca do salonu
i mówi.
- Michael, masz gościa. – Na jej
twarzy widzę niekrytą pogardę i wstręt, ale nie mam pojęcia o co jej chodzi, bo
przecież nasze relacje uległy znacznej poprawie. Wówczas dostrzegam jak za
plecami Renate pojawia się Scarlett w czerwonej sukience do kolan. Jestem w
szoku.
- Dzień dobry, panie Ballack –
mówi, nie zważając na teściową, która po chwili opuszcza pokój.
- Scarlett! Nie spodziewałem się
ciebie.
- Przyszłam, bo muszę z tobą
porozmawiać.
Ma poważny ton głosu i zapewne
chodzi o jakąś ważną sprawę. Zastanawiam się, co też może nas jeszcze łączyć.
Modlę się w myślach, żeby nie chodziło o ciążę czy coś w tym stylu. To by mnie
zabiło!
Wskazuję jej wolny fotel i
proponuję coś do picia, ale odmawia.
- Wiem, że nie powinnam była
przychodzić. Mogłam zadzwonić i się z tobą umówić, ale to bardzo pilna sprawa.
- Słucham…
- Potrzebuję pieniędzy. Nie zrozum
mnie źle, ale jesteś moją ostatnią deską ratunku. Mam kłopoty z bankiem. Muszę
natychmiast spłacić zobowiązania, bo inaczej zabiorą mi mieszkanie i wylecę na
zbity pysk.
- Tak po prostu?
- To trwa od dłuższego czasu.
Zaczęło się dużo wcześniej przed naszym poznaniem. Wiesz, że zawsze sobie radzę
w trudnych sytuacjach, ale teraz naprawdę wpadłam w niezłe bagno. Prosiłam
siostrę, ale ona nie ma wystarczająco dużo wolnych środków. Pomyślałam o tobie.
Obiecuję, że wszystko ci oddam z nawiązką.
- Ile potrzebujesz?
- Dwadzieścia tysięcy.
- Ile? – Nie mogę uwierzyć, że
można zadłużyć się na taką kwotę. Zastanawiałam się o jakie zobowiązania może
chodzić, ale unikam krępujących i osobistych pytań. Wychodzę na moment i wracam
z wystawionym na jej nazwisko czekiem.
- Bardzo ci dziękuję, Michael.
Oddam wszystko. Obiecuję.
- Dobrze. Nie musisz się śpieszyć.
Wiele osób pewnie zastanawiałoby
się, dlaczego w ogóle daję jej te pieniądze. Odpowiedź jest bardzo prosta.
Zraniłem ją, rozkochałem, wykorzystałem i porzuciłem. Należy jej się jakaś
rekompensata, bo Scarlett to cudowna dziewczyna, która zrobiła dla mnie wiele
dobrego.
- Odezwę się – mówi, stojąc w
drzwiach. Odprowadzam ją do wyjścia i macham na pożegnanie, kiedy na podjazd
wjeżdża samochód Simone. Panie mijają się w biegu, z czego jestem niezwykle
zadowolony, ale nie ma co łudzić się nadzieją, że żona jej nie zobaczyła.
Wysiada z samochodu i odprowadza
wzrokiem Scarlett do furtki.
- Kto to był?
- Scarlett Fischer.
- Znasz ją?
- Średnio – kłamię i daję buziaka
żonce. Biorę od niej ciężkie zakupy i zapraszam do domu. – To siostra naszej
sąsiadki i przyjaciółka Philippa.
- Philippa? A po co przyszła?
- Poznałem ją jakiś czas temu.
Philipp nas sobie przedstawił. W zasadzie to bardziej przyjaciółka jego laski,
Ivone.
- No tak, ale czego od ciebie
chciała?
- Wpadła, bo… Chce zrobić
niespodziankę Ivone i Philippowi. Niebawem zbliża się ich rocznica i chciała
przygotować jakieś przyjęcie i pytała się mnie o przyjaciela; co lubi, czego
nie itp. – kłamię jak z nut.
- Ładnie z jej strony.
- Prawda? Muszę się zastanowić, co
ucieszyłoby tego starego dziada – śmieję się, jednak wcale nie jest mi do
śmiechu. Teraz będę musiał sam urządzić przyjęcie, aby Simone się nie połapała w
moich kłamstwach. Zawsze się w coś wpakuję.
- Może zaprosilibyśmy ich do nas?
Macie tych samych znajomych, a Philipp bardzo lubi moją kuchnię. Mogłabym
przygotować dla niego coś specjalnego.
- Sam nie wiem… Scarlett myślała
raczej o jakieś wytwornej restauracji.
- Sugerujesz, że moje jedzenie
jest niedobre?
- Skądże! Jest najlepsze na
świecie – mówię i całuję ją namiętnie.
Och, widzę, że małżeństwo im kwitnie, ale jakoś mnie to nie cieszy. Widziałam bardziej Michaela ze Scar, bo Simone dalej nie lubię i jest dla mnie fałszywą żmijką. Swoją drogą, czuję, że Scarlett ma jakieś niecne sprawy, które mogą w przyszłości pogrążyć Ballacka... Jestem ogromnie ciekawa, jak to wszystko rozwiążesz :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo dobrze,że w małżeństwie lepiej się wiedzie.Tylko moim skromnym zdaniem Michael niepowinien okłamywać żony...Chociaz z drugiej strony nie widomo jakby Simeone sie zachowala...No cóż...Czekam na nastepny...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ich małżeństwo znów rozkwita, ale pojawienie się Scarlett może wszystko zepsuć. Ballack wpakował się w niezłe bagno i jestem ciekawa jak z tego wybrnie. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Michael i Simone doszli do porozumienia i w ich małżeństwie wszystko dobrze się układa. Tylko uważam, ze Ballack powinien szczerze porozmawiać z żoną i wszystko jej wyjaśnić, bo Scarlett może wszystko pomiędzy nimi popsuć.
OdpowiedzUsuńSimone rzeczywiście się stara. Mimo to wciąż uważam, że Michael powinien się z nią rozstać. Czy on w ogóle jeszcze coś do niej czuje? Nie licząc oczywiście pożądania. Czy pomimo tego, że wszystko jest okay, on jest szczęśliwy? Nie wydaje mi się. Mam nadzieję, że to nie było jego ostatnie spotkanie ze Scarlett. Heh, łatwo udało mu się skłamać, bez dłuższego zastanowienia.
OdpowiedzUsuńw sumie to już nie wiem, czy wierzyć w tą zmianę Simone, czy nie...
OdpowiedzUsuńtylko żeby czasami Scarlett nie namieszała.
Pozdrawiam ;*