27 stycznia 2013

Rozdział dziesiąty


Nigdy nie sądziłem, że w moim życiu dojdzie do takiej sytuacji, w której będę zmuszony prosić żonę o rozwód. A jednak! Stało się i nie jest to miłe doświadczenie. Kochałem ją. Byliśmy razem tacy szczęśliwy, szczególnie przed ślubem. Mamy trójkę wspaniałych synów, którym należy się coś dobrego od życia. Są jeszcze tacy mali. Przed nimi trudny okres, ale nikt nie obiecywał, że życie to przyjemność. Żal mi ich, ale to jedyny sposób, aby uratować ich dzieciństwo. Ograniczyć kłótnie i awantury, ograniczyć nieprzyjemne sytuacje, wzajemne pretensje.
Ostatnio wiele o tym myślę. Nie wiem jak na tą sytuację będzie patrzeć sąd. To skomplikowane. Chcę, aby dzieci zostały ze mną, ale nie wiem, czy mam jakąś szansę. Simone miała kochanka i to chyba wystarczający powód, aby ograniczyć jej prawda. Ale z drugiej strony ja też mam kogoś na boku. I jedyną osobą, która może to potwierdzić jest Renate. A ona pewnie będzie chciała za wszelką cenę zachować dzieci przy córce.
Zrobi się z tego masło maślane i pranie brudów przed sądem. Masakra…
Co by jednak nie było, nie zamierzam zostawiać Simone i dzieci z niczym. Większość majątku jest moja, ale przecież nie będę jej żałować pieniędzy. Jakby była wobec mnie fair, to podziękowałaby za moją hojność, ale wiem, że w dzisiejszym świecie takie rzeczy się nie zdarzają. Teraz wszyscy zapominają o łączących ich niegdyś uczuciach, wspomnieniach… Eh, dlaczego akurat mnie to spotyka? Mało mam problemów? Mało?
- Jesteś dla niej za dobry – stwierdza Scarlett, a Philipp jej przytakuje. – Ona zdradzała cię przez kilkanaście miesięcy. Nie zważała na twoje pragnienia, potrzebny. Miała cię gdzieś. A teraz ty chcesz jej oddać połowę swojego majątku?
- Nie chodzi o nią, ale o dzieci. Wiadomo, że jak zostaną ze mną to oddam jej mniej, ale muszę się liczyć z tym, że sądy niechętnie przyznają prawda ojcom.
- Zaraz się okażę, że była z tobą dla kasy – rzuca mój przyjaciel, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie ze Scarlett.
- Nie, to niemożliwe!
- Ale sam mówisz, że jak wspominasz o tym, że wszystko jej zabierzesz, to Simone niemalże płacze.
- Tak, ale mam nadzieję, że jednak chodzi jej o mnie, a nie moje pieniądze.
- Naiwniak – prycha przyjaciel.
- Zrobisz jak uważasz, Michael. Ale moim zdaniem to zła decyzja. Ta kobieta już wystarczająco dorobiła się na twojej sławie. Dzięki tobie ma sklepy z biżuterią, dzięki twoim kontaktom dobrze jej idzie. Czego jeszcze może chcieć? Chyba dobrze zarabia na tych błyskotkach.
- Niestety kobiety przy rozwodzie są rozgoryczone – mówi Philipp. – Moja żona była taka sama. Wszystko chciała mi zabrać. Ale się nie dałem. No i przede wszystkim nie mieliśmy dzieci.
- Myślę, że mógłbym zostawić Simone dom. W końcu dzieci muszą gdzieś mieszkać. A poza tym nie chcę niepotrzebnie wprowadzać tak drastycznych zmian. Ale moi przyjaciele mają rację. Dam jej dom, kasę podzielę na pół, dzieci zostaną przy niej, a przecież to Simone jest winna temu wszystkiemu. Nie może być tak, że jeszcze zyska na naszym rozwodzie.
- Wreszcie mądrze gadasz – mówi Philipp.
- Muszę to przemyśleć. Nie gadajmy o tym, bo już mi głowa pęka.
Sam nie wiem, co robić. Nie wiem, czego chcę.
Wracam do domu ze strapioną miną. Ciągle myślę o rozwodzie, o dzieciach, o tym jak wyglądać będzie ich życie, kiedy ja i Simone przestaniemy być małżeństwem. Nie potrafię sobie wyobrazić ich uczuć. Będą załamani, smutni, Jordi pewnie będzie o wszystko obwiniać siebie samego. Jest malutki, ale bardzo mądry.
- Cześć – rzucam, kiedy wchodzę do domu. Widzę Simone pastwiącą się nad komputerem, który prawdopodobnie nie chce słuchać jej poleceń. To zupełnie jak ja.
Zmierzam ku schodom, jednak Simone mnie zatrzymuje.
- Michael! Możemy chwilę porozmawiać?
Niechętnie, ale zgadzam się, bo nie mogę patrzeć na jej strapioną minę. Wiem, że także bardzo przeżywa tą sytuację. Nie lubię sprawiać przykrości innym ludziom, a tym bardziej ludziom, których kocham… Kochałem.
Podchodzę bliżej i zajmuję miejsce na fotelu. Spoglądam jej w oczy, jednak nie widzę nic prócz smutku i nadziei. Przełyka ślinę i zaczyna mówić.
- Chodzi o to, że… Bardzo dużo myślałam na temat naszego rozwodu, tego co mówiłeś… – bierze głęboki wdech. – Nie chcę się rozstawać.
Nie wierzę w to, co mówi. Przecież obydwoje tego chcemy. Nasze małżeństwo nie ma sensu, prawda?
- Nie możemy spróbować wszystkiego naprawić? Chociażby dla dobra dzieci. Bardzo to przeżyją.
- Wiem, Simone. Ale ja nie wyobrażam sobie naszego życia dalej.
Chyba…
- Zrobiłam wiele głupstw, wiem, że cię zawiodłam i zraniłam. Sama nie wiem co mi strzeliło do głowy. Głupia byłam. Jesteś dla mnie taki dobry, pomocny, zawsze mogę na ciebie liczyć. Nie wiem czego szukałam u Gustava.
- A jednak…
- Tak, nie będę cię oszukiwać. Miałam romans z Gustavem, ale teraz bardzo tego żałuję. Rozmawiałam z nim dzisiaj i zamknęłam tą sprawę raz na zawsze. Nie chcę do tego wracać. Dla dobra naszych dzieci chcę skupić się na naszym małżeństwie. Przecież się kochamy, prawda? Michael, proszę cię. Nie rób mi tego.
- Simone, ja już rozmawiałem z prawnikiem.
Brunetka spogląda na mnie swoimi kocimi oczami. Powoli w jej oczodołach zbierają się słone krople łez, które po chwili wychodzą na światło dzienne. Nie potrafi ukryć swoich uczuć. Bardzo mnie to dziwi, bo do tej pory wychodziło jej to perfekcyjnie. Serce mi się kraje, bo Simone nigdy nie była dobrą aktorką i nie sądzę, aby te łzy były fałszywe.
Podchodzę bliżej i próbuję ją objąć. Wychodzi mi to dość nieudolnie, bo dawno nie miałem z nią kontaktu fizycznego. Nie chcę mówić, że czuję jakbym trzymał w ramionach obcą osobę – bo to nieprawda, ale jest coś co sprawia, że czuję niechęć. Może to fakt, że jeszcze nie tak dawno to Gustav był na moim miejscu.
- Nie płacz, Simone. – Żona wbija się w moje ramiona i szlocha, bełkocząc coś pod nosem. Nie jestem w stanie jej zrozumieć, dlatego przytakuję i staram się ją uspokoić.
- Ja nie chcę tak żyć, Michael. Jestem beznadzieją żoną. Tak bardzo cię skrzywdziłam – mówi, spoglądając mi w oczy. – Czy ty mi to kiedyś wybaczysz?
- Wybaczę – odpowiadam i tym razem nie kłamię. Potrafiłem skłamać patrząc w oczy Renate, Philippowi, a nawet Scarlett, ale Simone nie mogę. Dlaczego?
- Spróbujmy jeszcze raz. Obiecuję, że się poprawię. Będę perfekcyjną żoną. Zajmę się dziećmi i tobą, poprowadzę dom. Ograniczę godziny pracy i spotkania z przyjaciółkami. Porozmawiam z mamą, aby więcej na ciebie nie naskakiwała. Zrobię wszystko, ale wróć do domu. Nie mogę spać, kiedy myślę, że się szlajasz po hotelach.
Biję się z myślami, bo nie wiem, czy jest sens. Ale byłbym głupcem, gdybym chociaż nie spróbował. Nie liczy się moje szczęście, liczą się dzieci. Wytrzymałem cztery lata, wytrzymam drugie tyle. Tylko co ze Scarlett?
Nic jej nie obiecywałem. Ona wie, że rodzina jest dla mnie najważniejsza, jednak razem świetnie się bawimy. Lubimy swoje towarzystwo, ona daje mi radość, motywację. Dzięki niej się staram. Czy Simone będzie potrafiła mi ją zastąpić? Czy równie skutecznie będzie umiała mnie zachęcić do pracy, rozbawić, wesprzeć? Nie wydaje mi się, bo Simone to zupełnie inny typ człowieka. Scarlett jest dziewczęca, ale wytworna, ma energię, wewnętrzne słońce, uśmiech. One są jak dwa odmienne żywioły. Simone jest jak stateczna ziemia, a Scarlett to ogień, istny wulkan energii!
Jestem skołatany, nie wiem, co robić…
- Michael, obiecuję, że będę się starać.
- Wierzę.
- Dasz mi jeszcze jedną szansę?
- Tak, Simone – mówię, chociaż nie jestem pewny, czy tego chcę.
Nic nie szkodzi mi spróbować. Przecież pojednanie może nam wyjść na dobre. Jak mamy znów być kochającą się rodziną, to ja jestem jak najbardziej „za”. Martwi mnie tylko Scarlett. Zależy mi na niej. A skoro zgodziłem się pojednać z żoną, to nie mogą od razu jej zdradzić z moją boginią seksu. Byłoby to wielce niestosowne. Chyba nawet sam bym się z tym źle czuł.
Podjąłem decyzję i nie mogę jej teraz cofnąć.
- Bardzo ci dziękuję – mówi i daje mi całusa w usta. Bardzo szybkiego i przelotnego, w zasadzie mógłbym go w ogóle nie poczuć, ale dawno nie całowałem się z Simone, dlatego robi to na mnie duże ważenie. – Zawsze wiedziałam, że jesteś mądrym facetem. Jestem prawdziwą szczęściarą, że spotkałam cię na swojej drodze. Dziękuję, Michael – mówi i wtula się w moje ramiona.
Odwzajemniam gest, tym razem czuję się już bardziej komfortowo. Całuję ją w czubek głowy i gładzę po włosach, szepcząc do ucha słowa pocieszenia.

Wchodzę do przytulnej knajpki na Fährstraße, znajdującej się z dala od mojego domu, stadionu, mieszkania Scarlett i innych miejsc, w których przeważnie można mnie spotkać. Zajmuję miejsce przy kwadratowym stoliku w kącie i czekam na moją blondwłosą piękność, przeglądając menu.
Sam nie wiem, co jej powiem. Zastanawiałem się nad tym przez całą noc, nie mogąc zmrużyć oka. Wiele jej zawdzięczam i nie chcę jej stracić. Czuję, że bez niej znów popadnę w małżeńską monotonię. Nie mówię o zdradzie, pocałunkach i tym podobnych sprawach. Ja chcę móc po prostu z nią porozmawiać, jak przyjaciel z przyjaciółką, wbrew powiedzeniu, że przyjaźń damsko – męska nie istnieje.
Scarlett wchodzi do restauracji. Ma na sobie wysokie obcasy, krótkie białe szorty i koszulę wsadzoną za pasek. Jej włosy falują na wietrze, usta podkreśla (jak zawsze) krwistoczerwona szminka, a na nosie lśnią jej okulary przeciwsłoneczne, które zdejmuje wchodząc do lokalu. Wita mnie tak serdecznym i rozbrajającym uśmiechem, że z goryczą przełykam ślinę. Staram się odwzajemnić jej gest, ale na mojej twarzy pojawia się znów grymas, którego nie znoszę.
- Dzień dobry, panie Ballack – rzuca i całuje mnie w policzek, zostawiając na nim ślad po szmince, który natychmiast ścieram.
- Cześć.
- Co zamówiłeś?
- Jeszcze nic. Czekałem na ciebie.
Scarlett skina na kelnera i zamawia u niego dwie szklanki wody z miętą, które mają nas odświeżyć w ten cholernie słoneczny dzień.
- Skąd to nagłe spotkanie? Myślałam, że spotkamy się wieczorem – mówi, patrząc mi w oczy.
- Wieczorem nie mogę.
- Stało się coś? Masz bardzo dziwną minę.
- Pogodziłem się z Simone – mówię i czekam na reakcję Scarlett, jednak ona nie daje po sobie nic poznać. Ciągle na mnie patrzy, ale jej oczy jakby „zgasły”. – Najważniejsza jest dla nas rodzina. Postanowiliśmy spróbować wszystko naprawić dla dobra naszych dzieci.
- Yhm… – wzdycha i opada na oparcie krzesła.
- Proszę, nie gniewaj się na mnie. Dobrze wiesz, że dzieci są dla mnie wszystkim. Zrobię dla nich wszystko, a skoro Simone widzi jakieś światełko w tunelu dla naszego małżeństwa, to ja muszę spróbować.
- Jasne. Rozumiem.
- Nic nie rozumiesz – mówię, lekko poirytowany. Scarlett ma zrezygnowaną minę, jakby właśnie straciła coś bardzo cennego. Nie byliśmy sobie obojętni, więc nie dziwi mnie, że żywiła do mnie jakieś uczucia. – Nie chcę cię stracić. Jesteś dla mnie równie ważna, co rodzina.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Chcesz mieć we mnie kochankę?
- Oczywiście, że nie! – przeczę. – Chcę tylko, abyśmy dalej mieli ze sobą kontakt. Nie tak osobisty i intymny jak wcześniej, ale jesteś dla mnie jak przyjaciółka…
- Jak przyjaciółka…
- Gdyby nie Simone i dzieci, to uwierz mi, że kochałbym cię jak wariat! W obecnej sytuacji nie mogę zaproponować ci nic więcej. Zależy mi na rodzinie.
- Powtarzasz się, Michael – mówi i wstaje od stołu. – Sęk w tym, że ja nie chcę być twoją przyjaciółką. Nie mogę stać z boku i patrzeć jak ty i Simone… Eh, nawet nie mogę o tym myśleć! Nie zgadzam się na taki układ, ale rozumiem, że już wybrałeś właściwą dla siebie drogę. Mam nadzieję, że się nie pomyliłeś. Życzę wam wszystkiego dobrego. Niewątpliwie zasługujesz na szczęście. Do widzenia, panie Ballack – dodaje i wychodzi.
Odprowadzam ją wzrokiem. Mam ochotę za nią wybiec, błagać o przebaczenie, przyznać się do błędu, ale nie robię tego. Wciąż siedzę na swoim miejscu ze spuszczoną głową. Ta sytuacja mnie dobija. Teraz będzie mi jeszcze ciężej zadbać o małżeństwo. Bez odpowiedniego wsparcia nie dam sobie rady ani z tym, ani z moją rehabilitacją, która przebiegała pomyślnie tylko dzięki Scarlett i jej wewnętrznemu słońcu.
Zostawiam pieniądze na stoliku i wychodzę z restauracji, nawet nie żegnając się z obsługą.
Idę w stronę domu, ale wcale nie mam ochoty do niego wracać. Niegdyś w takich sytuacjach bardzo pomagała mi piłka nożna. Szedłem na stadion, wyżywałem się na piłce. Biegałem i wyrzucałem z siebie negatywne emocje, ale teraz nie mogę tego robić. Mimo wszystko nie powstrzymuje mnie to. Zmieniam kierunek i obieram kurs na BayArenę.
Bez problemu dostaję się do środka, bo wszyscy mnie znają i – o dziwo! – wciąż szanują. Personel stadionu zawsze się ze mną liczył. Pracują tam od wielu lat, niektórzy pamiętają mnie jeszcze z początków kariery, zanim przeniosłem się do Monachium, a potem Londynu.
Nie idę na boisko, bo to mnie zabije. Zapach trawy, jej dotyk, to coś czego teraz brakuje mi najbardziej. Wiem, że kiedy na nią wejdę to rozkleję się niczym małe dziecko, więc jej unikam. Dlatego wchodzę na trybunę, na której zawsze siedzą najbardziej zagorzali kibice klubu. To z tej strony zawsze jest najgłośniej, stąd niejednokrotnie słyszałem własne nazwisko wykrzykiwane przez tysiące fanów. Siadam na jednym z krzesełek, zamykam oczy i napawam się tamtymi chwilami. Było tak pięknie. Mam wrażenie, jakby było to w poprzednim wcieleniu. Teraz to takie nierealne.
- Fajnie, co? – Podskakuję na dźwięk głosu trenera. – Też tutaj często przychodzę, aby pomyśleć. Pusty stadion idealnie się do tego nadaje. Lubię też pokrzyczeć. Głos roznosi się echem po wszystkich trybunach. A co ty tu robisz w ogóle? – pyta po chwili.
- Tak przyszedłem… Aby zabić czas.
- Myślałem, że to twoje pożegnanie.
- Pożegnanie? – pytam zaskoczony.
- Prezes z tobą nie rozmawiał? Przykro mi, ale klub nie przedłuży z tobą umowy. To koniec twojej przygody z Leverkusen.
Spodziewałem się tego, ale te słowa brzmią dla mnie niczym wyrok śmierci. Nie mogę w to uwierzyć, chce mi się płakać i wyć z rozpaczy. Wszystko się kończy, a ja tego nie chcę!
- Przykro mi, Ballack – mówi, poczym poklepuje mnie po ramieniu i odchodzi.
Nie ma to jak kopać leżącego.

__________
Jesteśmy na półmetku :) 
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, aczkolwiek pewnie się zdziwicie obrotem spraw.

7 komentarzy:

  1. z jednej strony niby cieszę się, że Michael i Simone się pogodzili się, ale z drugiej strony przewiduje jakieś kłopoty. Smutno mi, że Michael dowiedział się o końcu swej przygody z Bayerem wtedy, gdy chciał wszystko poukładać w całość. Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Współczuje Ballacowi i to bardzo. Jego życie jest zagmatwane, a On bez Scarlett nie da sobie rady, bo to Ona właśnie go wspierała. Pogodził się z Simone tylko ze względu na dzieci i wątpię, aby to się udało. Ona nie zmieni się z dnia na dzień. I na dodatek klub nie przedłuży z Nim umowy.. To musiało cholernie boleć. Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny ten Michael. Klub nieprzedłużyl z nim umowy ijeszcze żona chce zostać...Jak na mój gust,to boi się podziału majątku i dlatego nie chce rozwodu ,ale czego nie robi się dla dzieci ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie, nie... ja tego nie przeżyję. Jak on mógł zgodzić się na propozycję Simone? Jak mógł jej zaufać? Po tym wszystkim, co mu zrobiła? Przecież on nie będzie z nią szczęśliwy. I w dodatku stracił Scarlett. Może jeszcze zmieni zdanie, może się rozwiedzie. Tak by było naprawdę dla niego lepiej. Nie wierzę, że Simone się zmieni. Ich miłość już dawno umarła i wątpię, że odżyje. A ze Scarlett mógłby odrodzić się na nowo, znów cieszyć się życiem. No, zobaczymy, jak szybko zawiedzie się na Simone. Chyba, że planujesz coś innego. Ale ciężko mi uwierzyć w zmianę Simone. Teraz jeszcze stracił piłkę. A przecież miało być lepiej... Jest coraz gorzej. Biedny. Wszystko mu się sypie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak ja lubię to opowiadanie... Niestety obrót spraw mnie zawiódł! Myślałam, że Michael zwiąże się jednak ze Scarlett, ale to by z drugiej strony było za proste. Simone wiła się przed mężem jak piskorz, mimo to jakoś nie wyglądało to na szczere chęci odbudowana związku. No a młoda kochanka, nie dziwię się, że nie chce zostać dziewczynką na samotne wieczory, przynajmniej nie postawiła Ballacka przed wyborem "albo ona, albo ja". Jest mądrą, piękną dziewczyną i mam nadzieję, iż nie zniknie z Himmel Hilf. Końcówka rozłożyła mnie na łopatki. Michael zakończy karierę piłkarza?! To jest wprost straszne... Niecierpliwie wyczekuję na ciąg dalszy. Całuję ;*

    PS Na Gryfonce news :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Sama nie wiem, czy to dobrze, że zdecydował się na próbę naprawy związku z Simone... Niby to będzie dobre dla jego rodziny, ale czy dla niego? W końcu ona nie raz go zawiodła... Mam jednak nadzieję, że Michael będzie szczęśliwy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeej, zawsze po czytania tego opowiadania na jakieś dobre pół godziny ogarnia mnie dół... Ale chyba taki był Twój zamiar, więc gratuluję - udaje Ci się mnie zdołować. xD Nie jestem zadowolona z tego, że Michael postanowił dać Simone kolejną szansę, zachował się naprawdę naiwnie i desperacko, jestem przekonana, że jej chodzi tylko o jego kasę. Wcale nie dziwię się Scarlett, że nie chciała kontynuować przyjaźni z Ballackiem w momencie, gdy on będzie ze swoją żoną, zbytnio by ją to bolało. No i na dodatek to pożegnanie z Leverkusen, co teraz będzie z Michaelem...
    Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń