17 lutego 2013

Rozdział dwunasty


Muszę zorganizować imprezę rocznicową dla mojego przyjaciela i jego partnerki. Średnio mi się to podoba, bo nigdy nie byłem dobrze zorganizowany, a poza tym nie nadaję się na imprezy. Na szczęście udało mi się przekabacić Philippa, który – krótko mówiąc – nie był zachwycony faktem, że wplątałem go w małżeńskie kłamstwa. Jednak kiedy napomknąłem, że uroczystość odbędzie się w moim domu, a przyrządzaniem jedzenia zajmie się Simone, ustąpił. Oczywiście nie za darmo. Zastrzegł sobie, że chcę na przyjęciu zobaczyć klopsiki, z których słynie moja żona i oczywiście zamawia zapasową porcję do domu.
Wszystko się skomplikowało przez niespodziewaną wizytę Scarlett. Ona także musi się pojawić na przyjęciu. Średnio mi się to uśmiecha, bo z Simone idzie nam coraz lepiej, niemalże nie pamiętamy o zawiłej i burzliwej przeszłości, a obecność blondynki wśród gości na pewno wywoła u mnie podenerwowanie. Będę się rozglądać na boki, pocić i nerwowo przestępować z nogi na nogę. Nie tak wyobrażałem sobie rocznicę – która, prawdę mówiąc, jest lekko naciągana, bo prawdziwa rocznica jest w przyszłym miesiącu. Na moje szczęście Simone się nie zorientowała, a Philipp zdołał przekonać Ivone, że to doskonały termin, bo w przyszłym miesiącu będzie Euro i większość naszych znajomych będzie wspierać reprezentację na stadionach Polski i Ukrainy.
- Simone się nie zorientuje? – pyta Philipp, przestawiając ogrodowe leżaki tak, aby nikomu nie przeszkadzały.
- Chyba nie. Scarlett widziała tylko raz, przy okazji tej nieszczęsnej wizyty. Myślę, że zachowaliśmy pozory, bo o nic więcej nie pytała.
- A panna Fischer pojawi się dzisiaj?
- Bardzo bym chciał, aby sobie odpuściła, ale powiedziałem Simone, że to przyjaciółka Ivone. I głupio by było, aby zabrakło jej najlepszej koleżanki na przyjęciu rocznicowym, które, notabene, sama wymyśliła.
- Racja. Nie zazdroszczę ci tej sytuacji.
- Sam sobie nie zazdroszczę. Ciekaw jestem jak Scarlett będzie się zachowywać. Rozmawiałem z nią wczoraj przez telefon, to powiedziała, że dołoży wszelkich starań, aby nie zniszczyć mojego małżeństwa. Ale wiesz jakie są kobiety, nie?
- Jak Simone się na ciebie rzuci, to Scarlett może dostać szału. Zwłaszcza, że nie jesteś jej obojętny.
- Wiem… A to wszystko jest twoją winą.
- Moją? – pyta zdziwiony.
- Tak, bo sam zachęcałeś mnie do znalezienia sobie kochanki.
- Nie musiałeś mnie słuchać. Nie zwalaj cały winy na mnie. Słuchaj, jakby coś nie trybiło i będziesz potrzebował ratunku, to daj mi jakiś sygnał. Wyrwę cię.
- Okay, dzięki.
- Skończyliście? – Nagle z domu wychodzi Simone w seksownym fartuszku ubrudzonym mąką oraz tacą, na której stoją szklanki oraz dzbanek z zimnym sokiem. – Mam tu coś dla was. Zróbcie sobie małą przerwę – mówi, stawiając napój na małym, ogrodowym stoliku.
- Dzięki! Ty to zawsze wiesz, czego nam trzeba – mówi Philipp i całuje moją żonę w policzek. – Widzę, że praca wre – dodaje, zauważając jej brudny strój.
- Tak. Właśnie wsadziłam ciasto do piekarnika, a teraz zabieram się za klopsiki dla ciebie.
- Przepraszam, że tak zwaliłem ci się na głowę z tą rocznicą. Masz teraz przeze mnie dużo pracy.
- Sama to zaproponowałam. A poza tym umówiłam się z Ivone, że ona przyniesie sałatki. Nie martw się, Philippku – mówi i głaszcze go po głowie. Odkąd pamiętam oni ze sobą flirtują, jednak mam całkowite zaufanie do przyjaciela i wiem, że to tylko takie ich przekomarzanie się. – Odpocznijcie sobie chwilkę i zabierajcie się do pracy. Jeszcze wiele jej przed wami. A ja wracam do kuchni.
- Wpadniemy zaraz na klopsiki! – woła za nią, ale do nas dochodzi już tylko siarczysty śmiech Simone. – Zmieniła się.
- Wiem. I sam nie wiem czy się cieszyć, czy nie. – Philipp robi zdziwioną minę, a ja kontynuuję. – Dziwnie się czuję, kiedy ona jest taka miła. Mam nadzieję, że to jest szczere z jej strony.
- Przestań doszukiwać się drugiego dna. Simone to fajna babka i ciesz się tym. Naprawdę trafiła ci się dobra żona. Zrozumiała swoje błędy z przeszłości i teraz chce wszystko naprawić. Pozwól jej na to.
- Pozwalam – odpowiadam z uśmiechem. – Zabierajmy się za robotę. Zostało nam mało czasu, a zaraz wrócą dzieciaki i nie dadzą nam spokoju.
Szybko przesuwamy leżaki, ustawiamy stoły, zastawiamy je półmiskami i szkłem. Wszystko wygląda bardzo ładnie i nawet zaczynam się cieszyć na nadchodzący wieczór.
Idziemy do kuchni i siadamy na wysokich, barowych krzesłach, które ustawione są przy kuchennym blacie. Popijamy lemoniadę i przyglądamy się pracującej Simone. Proponujemy pomoc, ale odmawia, twierdząc, że nie nadajemy się do gotowania.
- Ale my mieliśmy na myśli inną pomoc – mówi Philipp i kradnie z talerza klopsika. Wsadza do buzi całego – nie jest to ładny widok, bowiem połowa kotleta wystaje mu na zewnątrz. Simone uśmiecha się pobłażliwie, poczym zdziela go szmatką po głowie. Zanosimy się śmiechem i nie przestajemy żartować.
- Dajcie już spokój – mówi wreszcie, a po domu roznosi się dźwięk dzwonka. – Otwórzcie, bo to Ivone, a potem idźcie na górę się przebrać. W międzyczasie wyprasowałam wam koszule i naszykowałam marynarki.
Spełniamy jej polecenie, zastanawiając się, jak Simone zdołała przyrządzić te wszystkie smakołyki, przypilnować naszych obowiązków i przygotować dla nas i dzieci odświętne ubrania.
- Skarb, nie kobieta – podsumowuje Philipp i znika w łazience.
Wybija godzina zero. Schodzimy na dół i widzimy Simone w pięknej, opinającej ciało sukience w szafirowym odcieniu, szpilkach i z ładnie upiętymi włosami. Posyłam Philippowi porozumiewawcze spojrzenie, na co przyjaciel jest w stanie tylko otworzyć szeroko oczy ze zdziwienia. Kiedy ona się tak wystroiła? Obok niej stała Ivione w zielonkawej sukience do kolon z błyszczącymi paciorkami wokół dekoltu.
- Wyglądacie oszałamiająco – mówię i całuję Simone.
Rozglądam się po salonie oraz ogrodzie i dostrzegam, że wszędzie krzątają się już goście. Widzę wielu moich znajomych z dawnych lat i sąsiadów, kolegów Philippa, których poznałem przy okazji jakiś imprez, widzę wiele atrakcyjnych dziewczyn. Zapewne są to przyjaciółki Ivone. Pośród nich wszystkich biegają moje dzieci, zabawiając gości i pokazując im przeróżne sztuczki i żarty. Ulubieńcem jak zwykle jest Jordi, który wzbudza największe zainteresowanie.
W tłumie próbuję odnaleźć Scarlett. Dyskretnie odchodzę od żony i przechadzam się między tłumem. Moje spostrzegawcze oko dostrzega obiekt moich poszukiwań szybciej niż sądziłem. Scarlett stoi przy zaimprowizowanym przeze mnie barze, w dłonie trzyma szampana i rozmawia z jakimś mężczyzną. Nie znam gościa, ale nie podoba mi się sposób w jaki patrzy na moją Scarlett. No właśnie! Pytanie brzmi, czy ona nadal jest moja?
Zastanawiam się nad tym przez chwilkę, ale nie mogę zebrać myśli, bo moja dawna kochanka wygląda niesamowicie seksownie. Ma na sobie krótką, czerwoną sukienkę, która eksponuje jej długie nogi. Z tyłu jest głębokie wcięcie pokazujące jej atrakcyjne plecy, na które opadają blond loki. 
- Michael, mogę cię na momencik prosić?
Mam ochotę podejść bliżej, szarpnąć tego faceta i stłuc go na kwaśne jabłko. Rozbiera ją wzrokiem, pożera i niemalże mogę przysiąc, że w kącikach jego ust zbiera się ślina. Obrzydliwy widok! Nie rozumiem, dlaczego Scarlett w ogóle z nim rozmawia. Dlaczego pozwala, aby ten gościu głaskał ją po nogach, dotykał po ramieniu i szeptał do ucha jakieś frazesy, wywołujące na ich twarzach uśmiech.
- Michael! – Nagle dostrzegam, że obok mnie stoi Simone i stara się skupić moją uwagę. – Na co ty się tak gapisz?
- Co? Nie, nic. Zamyśliłem się. Wydawało mi się, że zobaczyłem kolegę z dawnych lat, ale on od dwóch lat nie żyje. Tamten facet jest do niego bardzo podobny – mówię i wskazuję na towarzysza Scarlett. – O co chodzi?
- Chodź proszę do salonu. Philipp chce ci kogoś przedstawić.
- Dobrze, już idę.
- Michael, a tamta kobieta to nie przyjaciółka Ivone, która tu była? – pyta i pokazuje na blondynkę. – Ale się odstawiła!
- Nie podoba ci się? – pytam zaciekawiony stwierdzeniem Simone.
- Sukienka ładna, ale ja bym jej nie ubrała. Ja mam klasę – odpowiada z uśmiechem. – No chodź już. Nie będą na nas czekać.
Przez cały wieczór szukam sposobności, aby wyrwać się spod czujnego oka Simone i porozmawiać ze Scarlett. Brakuje mi jej śmiechu i dobrych wibracji. Ale jestem też ciekaw jak ułożyły się jej sprawy z bankiem. Jednak jak na złość muszę ciągle przebywać z żoną, która świetnie się bawi w towarzystwie moich znajomych – i nie jest to codzienna sytuacja.
- Myślę, że powinniśmy gdzieś razem pojechać – mówi Ivone, upijając łyk szampana. – Takie wakacje we czwórkę to fajna sprawa.
- A dzieci? – pytam, bo nie wyobrażam sobie urlopu bez chłopaków.
- Kurczę, nie pomyślałam.
- Zawsze możemy zostawić je z moją mamą na jakiś czas, a potem wybrać się na rodzinne wakacje. Ja też uważam, że wyjazd w przyjacielskim gronie to fajny pomysł.
- Najlepiej w jakieś ciepłe miejsce – proponuje Philipp. – Lato u nas będzie mizerne, a mi marzy się słońce, plaża, kolorowe koktajle. Ah, rozmarzyłem się… Może Karaiby albo Malezja?
- Mi to obojętne – śmieje się Simone. – Ważne, abym mogła zaprezentować swoje ciało w bardzo skąpym bikini – dodaje i całuje mnie. Uśmiecham się, jednak myślami jestem gdzieś indziej i nie bardzo obchodzi mnie miejsce do którego będę zmuszony się udać bez dzieci.
Ponad głową Ivone, która non stop szczerzy zęby do mojego przyjaciela, dostrzegam wchodzącą do kuchni Scarlett. Przepraszam swoje towarzystwo i pod pretekstem dolewki szampana, podążam za blondynką.
- Cześć – mówię, a Scarlett podskakuje przestraszona przez moje niespodziewane wejście. – Przepraszam.
- Nie szkodzi. Szampana? – Dostrzega mój pusty kieliszek, dlatego od razu proponuje mi dokładkę. Zgadzam się i podchodzę bliżej.
- Co słychać?
- W porządku.
- Naprawdę? A jak twoje spawy z bankiem?
Scarlett patrzy mi w oczy i przez chwilkę spogląda na mnie w milczeniu. Zaraz potem ucieka wzrokiem i odpowiada, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Kłamie, i to widać. Nie patrzy mi w oczy, więc to oczywiste.
- Jesteś pewna?
Blondynka opada na krzesło z rezygnacją i chowa twarz w dłoniach.
- Nie chcę cię w to wciągać, Michael. Ja nie chcę twojej pomocy, bo nasze drogi się już rozeszły. Jestem tu tylko po to, abyś nie miał kłopotów z żoną. Zaraz sobie stąd pójdę i nigdy więcej nie wejdę ci w drogę.
- Nawet tak nie żartuj – mówię i łapię ją za dłoń. – Co się dzieje?
- Po prostu… Wpadłam w duże kłopoty.
- Problemy z bankiem? Pójdę tam z tobą. Pomogę ci.
- Nie, to już załatwiłam. Mam burzliwą przeszłość, wiesz? Jako dwudziestolatka zajmowałam się bardzo niedobrymi rzeczami, zadawałam z nieodpowiednimi ludźmi, którzy teraz mnie odnaleźli i chcą odzyskać swoją własność.
- To znaczy?
- Pieniądze. Okradłam ich i uciekłam. Odnaleźli mnie kilka miesięcy temu i zażądali zwrotu. Poszłam do banku i wzięłam kredyt. Najpierw jeden, potem drugi, ale stwierdziłam, że to błędne koło, które do niczego nie doprowadzi. Wzięłam pieniądze od ciebie, aby spłacić ostatnią pożyczkę.
- A co z tymi typami?
- Grożą mi śmiercią, jeśli nie oddam pieniędzy. Ja ich nie mam, więc muszę uciekać. Znowu. Zgodzili się, abym oddawała im to w ratach, ale one są takie kolosalne, że mnie na to nie stać. Po prostu w świecie nie mam takiej kasy. I niemożliwością jest, abym ją zarobiła.
- Chcesz uciec? Ale dokąd? Nie możesz przez resztę życia się chować.
- Nie mam wyjścia, Michael. Przepraszam, ale na razie nie jestem w stanie oddać ci pieniędzy. Jeśli coś uzbieram to skontaktuję się z tobą, wyślę na konto, no nie wiem… I proszę, nie szukaj mnie.
- Oszalałaś? Ja teraz umrę z nerwów! Jak mogłaś to przede mną ukrywać. Przecież byłem z tobą, razem byśmy znaleźli rozwiązanie. Jestem bogaty, mógłbym ci pomóc.
- Michael, ale ja nie mogę cię wykorzystywać. Wróciłeś do żony, na nowo masz rodzinę o której przecież marzyłeś. Muszę się usunąć w cień, wyjechać z kraju.
- Nie pozwalam ci na to, słyszysz? Zostajesz w Leverkusen. Znajdę dla ciebie nowe mieszkanie na strzeżonym osiedlu. Będziesz tam bezpieczna. Jutro pójdziemy do banku i wypłacę dla ciebie odpowiednią kwotę. Oddasz ją tym zbirom i będziesz miała święty spokój.
- Nie zgadzam się.
- Nie potrzebuję twojego pozwolenia. Postanowiłem już. Jesteś w niebezpieczeństwie i zrobię wszystko, aby przywrócić spokój do twojego życia.
- Dziękuję – mówi i rzuca mi się na szyję ze łzami w oczach. – Bardzo cię kocham, wiesz? Nikt nigdy nie zrobił dla mnie tyle dobrego.
- Drobiazg – mówię i odsuwam ją od siebie. Boję się, że Simone może tu wejść i nas nakryć. Nie chcę niszczyć naszych naprawionych relacji, dlatego wolę trzymać Scarlett na dystans. Z przyjemnością jej pomogę, ale póki co nie mogę pozwolić sobie na luksus posiadania kochanki. I jeśli chcę, aby moja rodzina znów była kompletna i szczęśliwa, to w ogóle nie mogę sobie na pozwolić. Czasy się zmieniły…

__________
Mam nadzieję, że się spodoba :) 

7 komentarzy:

  1. Mnie się podobało :) To dobrze,że Michael chce pomóc Scarlet, tylko w oczach jego żony to tak pieknie nie będzie wygladać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepiej, żeby Simone się o tym nie dowiedziała, bo będzie znowu sajgon... Michael jest na prawdę złotym człowiekiem. Czekam na kolejny :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Michael pokazuje po raz kolejny, że ma złote serce. Na razie najlepiej będzie, jak Simone o niczym się nie dowie, bo znowu wszystko runie. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wydaje mi się, że Scarlett chce tylko wykorzystać Ballacka, bo wie, że jest bogaty i może jej pomóc. Mam nadzieje, że nie rozwali On swojego małżeństwa z Simone. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie podoba mi się zachowani Scarlett. Mam wrażenie,że nic jej nie grozi, tylko chce wykorzystać Michaela. Mam jednak nadzieję, że nie namiesza już pomiędzy nim, a Simone.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem, co mam myśleć i zachowaniu zarówno jednej jak i drugiej kobiety. Mam wrażenie, że obydwie chcą wykorzystać Michaela, bo ma on naprawdę za dobre serce. Simone jakoś dziwnie przymila się do Philippa, z kolei Scarlett i te jej nagłe, wielkie problemy finansowe, z którymi musi przychodzić akurat do Ballacka. Eh... mam nadzieję, że to tylko moje głupie przypuszczenia i że piłkarz będzie wreszcie szczęśliwy. (:
    Pozdrawiam. xxx [ http://rok-w-raju.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Coraz to nowych rzeczy można dowiedzieć się o Scarlett. Nie sądziłam, że jej przeszłość wygląda aż tak źle. Michaelowi chyba nadal na niej zależy. Cóż, Simone się stara, ale Michael już jej nie kocha, to widać. Po co się więc męczyć? Dzieci zrozumieją. Nie ma sensu zmuszać się do czegoś dla trójki bachorów :D

    OdpowiedzUsuń