26 kwietnia 2013

Rozdział dziewiętnasty


Jestem w Nowym Jorku już ponad cztery miesiące, a moje relacje ze Scarlett to istna sinusoida! Raz jest dobrze, czuję się niesamowicie, mam ochotę latać trzy metry nad ziemią, jestem szczęśliwy i nie chcę nic więcej. Zaraz potem opadam na dno z podkulonym ogonem, jestem zły – na nią, na siebie, na dzieci. Nic mnie nie cieszy, na treningach nie mogę się skupić i nie marzę o niczym innym jak o chwili spokoju, kanapie i piwie. Nie tak wyobrażałem sobie nasze wspólne życie.
Scarlett pochłonięta jest swoją nową pracą. Wielki świat chyba uderzył jej do głowy, bo od paru tygodni jej ulubionym zajęciem są zakupy i zabiegi upiększające. Ostatnio wspominała nawet o operacji plastycznej! Po co? Jest najpiękniejszą kobietą jaką w życiu widziałem, niczego jej nie brakuje. Nie mam pojęcia skąd ten pomysł…
Dzieci także nie wyglądają na zadowolone. Kiedy nie ma Scarlett w domu są radosne, głośne. Razem się bawimy, gramy w piłkę, śpiewamy karaoke, gotujemy… Jest wspaniale! Zawsze o tym marzyłem, ale do kompletu brakuje kobiety, która towarzyszyłaby nam w tych wszystkich wariacjach. Ale kiedy Scarlett wraca do domu dzieci uciekają do swoich pokoi, odgłosy domu znikają, jest cicho, głucho i nieprzyjemnie. Zamiast dziecięcego śmiechu słychać jedynie babską paplaninę, która niegdyś mnie interesowała, ale teraz nie ma to dla mnie większego znaczenia.
Często nie mogę spać i wówczas zastanawiam się, czy Scarlett rzeczywiście jest ze mną z miłości. Może zależało jej tylko na mojej kasie, na promocji własnej osoby. Nie chcę tak myśleć, bo mam inne wyobrażenie o mojej blondynce. Nie chcę się zawieść, dlatego unikam tego tematu, ale zdaję sobie sprawę, że przez to może ucierpieć wiele osób.
- Proszę. – Siedzę na tarasie, bo szukam odpoczynku po kolejnej sprzeczce ze Scarlett. Nad moją głową pojawia się Monica. Jestem zaskoczony, bo jest późno i myślałem, że już poszła do domu. – Gorąca czekolada jest najlepsza na frasunki.
- Dziękuję. Sądziłem, że już pojechałaś.
- Miałam taki zamiar, ale Jordi mnie zatrzymał. Chciał, abym przeczytała mu bajkę na „dobranoc”.
- Masz z nim dobry kontakt… Lepszy niż Scarlett.
- Spędzam z chłopcami więcej czasu. Jakby pani Scarlett zechciała ich lepiej poznać, to pewnie ich stosunki wyglądałby lepiej.
- Właśnie – mówię i upijam trochę czekolady. – Mmm… Pycha.
- Przepis mojej babci. Sekret polega na tym, aby odpowiednio wyważyć proporcje między czekoladą, a cukrem. Tajemniczym składnikiem jest wanilia, która nadaje charakterystyczny posmak.
- Bardzo dobre. Od razu lepiej się robi na sercu. Jest już bardzo późno, może odwiozę cię do domu, co?
- Nie trzeba. Poradzę sobie – odpowiada z uśmiechem. – Dobranoc, panie Ballack.
Dobranoc, panie Ballack… Jak ja dawno tego nie słyszałem. Scarlett od jakiegoś czasu nie używa tego zwrotu. Ciekawe dlaczego?
Nazajutrz jadę na trening i postanawiam wyrzucić z siebie wszystko poprzez ćwiczenia fizyczne. Jestem wyróżniającą się postacią w zespole, rozpiera mnie energia i czuję się o dziesięć lat młodszy. Dobrze mi to robi, bo lepiej jest wybiegać wszystkie smutki niż je zapijać. Aby całkowicie pozbyć się problemów idę jeszcze na siłownię. Idzie ze mną jeden z piłkarzy, znany na całym świecie francuski snajper Thierry Henry. Jesteśmy w podobnym wieku, mamy za sobą podobne problemy, dlatego od razu złapaliśmy dobry kontakt. Stał się dla mnie oparciem w Nowym Jorku, pokazał mi ciekawe miejsca wraz z jego rodziną często spotykamy się w restauracjach i kawiarniach. Dzięki niemu nie odczuwam braku Philippa, który został w Leverkusen.
- Dostałem podwójne zaproszenie na fajną imprezę promocyjną – mówi Thierry. – Moja żona nie może iść, bo jedzie do Europy, więc może pójdziemy razem. Zaprezentują sprzęt sportowy, więc teoretycznie powinno nas to zainteresować – dodaje z uśmiechem.
- W sumie fajny pomysł. Moja domowa siłowania wciąż jest niedokończona. Może znajdę tam coś dla siebie.
- Świetnie! W takim razie jesteśmy umówieni. Przyjadę po ciebie w czwartek o szóstej, może być?
- Jasne.
Cieszę się na to wyjście. Lubię spędzać czas w męskim gronie. W Leverkusen miałem tylko Philippa, bo koledzy z drużyny byli znacznie młodsi i woleli swoje towarzystwo. Tutaj jest kilku starszych piłkarzy i oni także mają być na tej imprezie, więc napawa mnie to radością. Jak będzie nudno to zaproponuję im wyjście na bilard lub kręgle, z piwem i fajną muzyką w tle. Iście męska impreza! Nie mogę się doczekać!
Thierry przyjeżdża punktualnie o szóstej. Żegnam się z dzieciakami, które zostają z Monicą. Jestem jej bardzo wdzięczny, że tak się poświęca. Jest samotną kobietą po trzydziestce, pochodzi z Meksyku. Lubi dzieci, dlatego tak chętnie spędza czas z moimi synami. Bardzo ją polubiłem, bo jest ciepła i przyjazna, nadaje się na matkę, jednak życie jej nie rozpieszczało i niestety nie ma własnego potomstwa. Cieszę się, że Jordi, Emilio i Louis dają jej choć odrobinę radości.
- A Scarlett nie jest zła, że cię porywam? – pyta z uśmiechem Francuz.
- Nie ma jej. Pracuje.
- Pracuje… – śmieje. – Oj, Michael, Michael… Nie wróży to nic dobrego.
- Przestań, dobra? Ufam jej.
- W porządku.
Impreza odbywa się w ekskluzywnym hotelu. Przyszło bardzo dużo gości. Rozpoznaję znanych ludzi z telewizji, aktorów, przeróżnych sportowców, krzątają się ludzie z branży, właściciele film, ważne szychy w garniturach oraz eleganckie kobiety w koktajlowych sukienkach. Scarlett by się tu nadawała. Ona lubi takie imprezy.
Razem z Thierrym przechadzam się po sali. Oglądamy sprzęt sportowy, wysłuchujemy nowinek, pytamy o ceny, a czasami nawet wypróbowujemy kilka urządzeń. Jest zabawnie i śmiesznie, zwłaszcza, kiedy jakaś rzecz wygląda jak statek kosmiczny i nie wiemy jak się do tego zabrać. Thierry robi mi zdjęcia aparatem komórkowym i grozi, że pokaże je całemu światu na swoim portalu społecznościowym. Ma mnie w garści i teraz zapewne będzie chciał, abym zrobił coś głupiego. Mamy po 36 lat, a zachowujemy się jak dzieciaki.
Idziemy po drinki. Siadamy przy barze i gadamy na temat zbliżającego się meczu. Tracimy kilka oczek do lidera, dlatego trzeba się spiąć i dogonić Anioły z Los Angeles. Śmiejemy się, że damy w kość Beckhamowi!
W ferworze tej niezwykle interesującej i zabawnej konwersacji dostrzegam znajomą sylwetkę. Wytężam wzrok, aby dobrze się przyjrzeć, ale im dłużej widzę tego faceta tym większej pewności nabieram. Chcę podejść, przywitać się, ale coś mi mówi, żeby tego nie robić. Jakaś magiczna siła przywiązała mnie do krzesła i nie chce puścić. Thierry wciąż do mnie mówi, jednak po chwili zaprzestaje i patrzy w stronę, w którą i ja spoglądam.
Wysoki dobrze zbudowany Christian, brat Scarlett, przechadza się po sali w dobrze skrojonym garniturze. Rozdaje uśmiechy starym, bogatym kobietom, które gustują w znacznie młodszych, przystojnych panach. Obrzydliwe.
Po chwili podchodzi do niego Scarlett. Nie spodziewałem się jej tutaj. Mówiła, że idzie do pracy, bo ma jakąś promocję. No tak! Przecież to jest impreza promocyjna, a ona pracuje w biurze reklamowym. Ciężki kamień spada mi z serca, bo już wiele niewłaściwych myśli przeszło mi przez głowę. Biorę głęboki wdech i z uśmiechem chcę pójść w ich stronę, jednak po chwili staję w bezruchu i niedowierzam. Scarlett zarzuca Christianowi ręce za kark i wbija się w jego usta. Co to ma być?! To obrzydliwe!
- O cholera – wycedza Thierry i klepie mnie po ramieniu.
- To niemożliwe… To jej brat!
- Brat?
- No tak. Poznałem go jakiś czas temu w Niemczech. Nie wiedziałam, że przyjechał do Stanów. Nic mi nie powiedziała.
- Jesteś pewien, że to rodzeństwo? Wydaje mi się, że brat i siostra tak się nie zachowują.
- Niedobrze mi. Muszę stąd wyjść.
Znów to samo! Znów zostałem wykorzystany przez kobietę, którą kocham. To jakieś fatum!
Wychodzę z hotelu i szukam jakieś taksówki. Wsiadam do pierwszego lepszego samochodu i rozkazuję wieść się do domu. W biegu jeszcze rzucam do Thierrego, że spotkamy się jutro na treningu. Niech się nie martwi. Teraz muszę wracać, bo nie wytrzymam tego psychicznie.
Wysiadam i staję przed domem. Na górze światłą są pogaszone, chłopcy śpią. W oczach zbierają mi się słone krople łez. Tyle czasu byłem oszukiwany, tyle czasu poświęciłem kobiecie, która przysłaniała mi cały świat, która była najważniejsza, która miała być to jedyną do końca życia.
Wydobywam się siebie przerażający ryk, który od razu sprawia, że z domu wybiera przerażona Monica.
- Pan Ballack? Wszystko w porządku?
- Nie – mówię przez łzy i wchodzę do środka. W salonie stoją moje zdjęcia z Scarlett. Jednym ruchem zbieram je wszystkie i rzucam na podłogę. Wszystkie jej rzeczy lądują na ziemi i nie obchodzi mnie, że się popsują, rozbiją, czy Bóg wie co jeszcze! Nie chcę tego tutaj. I jej też nie chcę. – Monico, mam prośbę. Czy możesz wziąć te walizki – mówię i wyciągam ze schowka różowe torby – i zapakować w nie wszystkie ubrania Scarlett? Ona wyprowadza się stąd.
- Ale co się stało?
- To nie ma znaczenia. Po prostu to zrób.
- Dobrze – mówi i zabiera walizki na górę, a ja kontynuuję demolkę własnego domu.
Kiedy mam poczucie dobrze wykonanej „pracy”, kiedy widzę porozrzucane na podłodze rzeczy, odsyłam Monicę do domu. Gaszę światła i siadam na kanapie. Czekam na moją „ukochaną”, której teraz z całego serca nienawidzę. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego mi to zrobiła. Wiedząc, że mam za sobą rozstanie z Simone, że mam za sobą wiele miłosnych perypetii i porażek… Nie rozumiem jak można z taką premedytacją wykorzystać człowieka, którego się kocha. No tak, ale trzeba kochać, a Scarlett widocznie nie darzyła mnie tym uczuciem.
Jest późna noc, a mimo to nie zraża mnie to do czekania. Będę to robić choćby do rana, bo adrenalina buzująca w moich żyłach nie pozwala mi na sen. Chcę się jej pozbyć z mojego życia. Nie potrzebuję więcej fałszywców i nędzników. Scarlett nie zasługuje na nic dobrego z mojej strony. Wiele mi dała, bo dzięki niej zmieniłem podejście do wielu spraw, jednak nie potrafię jej już za to dziękować. Było, minęło. Skoczyło się. Kłamstwo ma krótkie nogi i dzięki Bogu wydało się to teraz, a nie np. po ślubie, który cicho planowałem.
Głupi ja. Naiwny ja.
Scarlett wreszcie się zjawia. Spoglądam na zegarek. 3:26. Po jej wejściu czuję zapach alkoholu roznoszący się po całym holu i salonie. Czuję wstręt i obrzydzenie.
Zapalam lampkę, Scarlett aż podskakuje ze strachu.
- Michael! Nie rób tak więcej – mówi z uśmiechem. – Co ty tu robisz? Czekałeś na mnie?
- W pewnym sensie.
- Matko Święta! A co się tu stało? – pyta, rozglądając się po pokoju. Rzeczywiście narobiłem tu niezłego bałaganu. – Było włamanie? O nie, nasze zdjęcia… Wszystko zniszczone. Dzwoniłeś na policję?
- Nie było powodu. Ja to zrobiłem.
- Ty? – pyta zdziwiona i podnosi z ziemi jedną z fotografii. – Dlaczego? Oszalałeś? Nie poznaję cię.
- Dobrze się bawiłaś?
- Co cię napadło? Wszystko zniszczyłeś! Wszystkie moje rzeczy! Jesteś nienormalny! O co ci chodzi, Michael?
- Tam są twoje walizki – mówię, kiwając głową na różowe torby. – Mam nadzieję, że będziesz z nimi bawić się równie dobrze, co z własnym bratem.
- Co?
- Dobrze się bawiłaś robiąc ze mnie barana?! – Wstaję i podchodzę bliżej blondynki. – Dobrze wydawało ci się moje pieniądze, żerowało na mojej pozycji? Osiągnęłaś swoje cele, wypromowałaś się? Ciesz się tym, bo to koniec. Oddaj kartę kredytową.
- O co ci chodzi?
- Przestań udawać głupią. Christian to nie twój brat tylko kochanek. Widziałem was dzisiaj. Oddaj kartę, zabieraj swoje rzeczy i wynoś się z mojego domu i życia. Nie każ mi podnosić głosu, bo chłopcy śpią. Nie chcę robić rabanu w środku nocy. Jesteś podła i brzydzę się tobą. Nie chcę cię znać.
- Nie jest tak jak myślisz, Michael.
- A wiesz co jest najgorsze? Że ja ci naprawdę zaufałem. Naprawdę sądziłem, że zasługuję na miłość i szczęście. Że jestem wart takiej kobiety jak ty. Utwierdzałaś mnie w tym przekonaniu, a potem z premedytacją okłamywałaś. Kochałem cię, a teraz czuję jedynie wstręt.
Zapada cisza. Scarlett patrzy na mnie, ale nic nie mówi. Chyba wszystko jest już jasne, chyba zrozumiała. Ja mam dosyć. Skończyłem z tym. Nie nadaję się do związków. Nie powinienem kochać żadnej kobiety, a one mnie, bo to się po prostu źle kończy. Za dużo przeszedłem w przeciągu ostatniego roku. Z piekła do nieba. Mam dosyć.
Wciąż przyglądam się Scarlett, która ciągle stoi w tym samym miejscu. Nie wiem po co to robi. Może kalkuluje wszystkie moje słowa. Ale co niezrozumiałego jest w tym, że nie chcę jej widzieć? To sygnał, że ma opuścić ten dom i nigdy więcej się w nim nie pojawiać. To proste. Dostrzegam, że w jej oczach pojawiają się łzy, a we mnie się powoli gotuje. Dopiero teraz czuję w sobie nienawiść. Jeszcze chwila, a wybuchnę.
- Przepraszam…
- Wynocha! – wrzeszczę.
Scarlett zabiera swoje walizki i ze spuszczoną głową opuszcza mój dom. Mam cichą nadzieję, że już jej nie zobaczę.
Nie zasnę, więc nalewam wódki do szklanki i siadam na kanapie. Ronię kilka słonych, gorzkich łez. Ponoć kobietom to pomaga. Może ze mną będzie podobnie…
Po chwili zdaję sobie sprawę, że jestem ojcem. Moje dzieci śpią na górze. Rano wstaną i będą wystraszone, kiedy zobaczą ten potworny bałagan. Włączam cichą, klasyczną muzykę i bez zastanowienia chwytam za zmiotkę, szmatę, zbieram wszystko i wyrzucam do śmieci. Jedynie zdjęcia zostawiam, ale odkładam je na najwyższą półkę. Przyjdzie czas i na nie. Jutro.
- Tato… – Przede mną staje Jordi w niebieskiej pidżamie i z misiem w rączce. Jest zaspany i ma nietęgą minę.
- Co się stało? Czemu nie śpisz?
- Miałem koszmar.
- Chodź do mnie. – Biorę Jordiego w objęcia. Uspokajam go, ale on robi ze mną to samo. – Śpimy razem? Jak za starych, dobrych czasów…
Mały kiwa głową. Biorę go na ręce i zanoszę do mojej sypialni. Kładziemy się razem do łóżka i zasypiamy. Obydwaj potrzebujemy teraz spokoju. Ale przede wszystkim potrzebujemy teraz siebie nawzajem. Mam moich chłopaków i muszę być dla nich twardy. Muszę być silny, aby być dla nich wzorem do naśladowania. Nie mogę ich więcej narażać na nieodpowiedzialne kobiety, które myślą tylko o sobie. Simone myślała o sobie i Gustavie, Scarlett myślała o sobie i Christianie, ja myślałem o nich dwóch, ale nigdy nie zapomniałem o moich chłopcach. I nie zapomnę. Są dla mnie najważniejsi, bo jako jedyni mnie nigdy nie zawiodą. Nie wystawią na próbę moich uczuć, nie wykorzystają, nie zrobią ze mnie barana. Zawsze będę dla nich ważny, a może i najważniejszy.
   Chciałbym za czterdzieści lat usiąść w fotelu i powiedzieć, że wychowałem synów na prawych i dzielnych mężczyzn, którzy potrafią zadbać o siebie, swoje partnerki i moich wnuków. Chciałbym, aby opowiadając o mnie nie czuli wstydu, wstrętu czy zażenowania. Chciałbym być ich chlubą, powodem do dumy. Chciałbym być ich przyjacielem, ojcem, wzorem i superbohaterem.

___________
Michael zawsze miał pod górkę. 

Za tydzień ostatni rozdział. 

9 komentarzy:

  1. Ale z niej szmata no tego to ja sie nie spodziewałam O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Scarlett mogła to zrobić Michealowi?? Jak potrafiła się nim tak zabawić?? Biedny Ballack. Masz rację cały czas mam pod górkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie ma chłopina szczęścia.Myślalam,że Scarlett jest inna..

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za głupia baba z tej Scarlett! A już myślałam, że będą razem szczęśliwi, a tu nic.. Cóż, szkoda. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to? Scarlett wcale nie okazała się lepsza od Simone. A ja myślałam, że z nią Michael będzie szczęśliwy. Nie wierzę... jak mogła? Dlaczego? Rzeczywiście zależało jej tylko na wybiciu się? Ech.. :( A miało być tak pięknie. Myślałam, że to niedogadywanie się z jego synami to tylko przejściowy problem, a tu jeszcze się okazuje, że go oszukiwała. Biedny. Najwyraźniej nie ma szczęścia do kobiet. Przykre. Ale przynajmniej ma wspaniałych synów, więc nie jest sam. Kurde... nie sądziłam, że Scarlett okaże się taką... nie będę się wyrażać. Heh, polubiła ją, a po tym rozdziale znienawidziłam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Już miałam nadzieję, że Scarlett okaże się inna. Dobrze, że Michael ma świetnych synów, dzięki nim na pewno się nie załamie. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie spodziewałam się, że Scarlett jest tak bardzo perfidna. Ona zabawiła się Ballackiem i zdobyła pewnego rodzaju pozycję przy nim. To jest obrzydliwe, bo pewnie już od bardzo dawna robiła go w tzw. jajo, a on niczego nie zauważał.
    Chociaż jak to się mówi, że "kłamstwo ma krótkie nogi" i to jest prawda. Przecież to było po protu pewne, że wcześniej czy później jej kłamstwo, udawanie zakochanej ujrzy światło dzienne.
    Ogromnie jest mi szkoda Michaela, bo "znowu" zawiódł się na kobiecie. Rzeczywiście jego fatum okazało się w dość krótkim czasie. Jednak tak się zastanawiam, że może ta opiekunka do chłopców - Monica (chyba dobrze pamiętam imię) powinna dostać szansę. Skoro jest kobietą bez nikogo to może jest to właśnie taki znak od życia, że ONI oboje powinni ułożyć sobie życie.
    Kończąc powiem, że zachowanie Scarlett było karygodne. Wredna żmija :D Bardzo dobrze, że Ballack ją wywalił z domu. Nie będzie na nim żerować, bo ma kochających chłopców, którzy potrzebują normalnej kobiety, która nimi się zaopiekuje :)
    Czekam na nowy.

    p.s. Przepraszam, że komentarz jest chaotyczny, ale moje myśli są zaprzątnięte dość smutnymi sprawami. Wybacz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam, że Scarlett się nie zmieni... Cieszę się, że Michael przejrzał na oczy i rozstał się z nią. Wydaje mi się, że zacznie się dziać coś pomiędzy nim, a opiekunką chłopców. A to nie byłby zły wybór ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. 43 year old Structural Engineer Margit Breeze, hailing from Burlington enjoys watching movies like Princess and the Pony and Board sports. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a De Dion, Bouton et Trépardoux Dos-à-Dos Steam Runabout "La Marquise". dlaczego tego nie sprobowac

    OdpowiedzUsuń