14 grudnia 2012

Rozdział szósty


Scarlett Fischer jest kobietą niebywale atrakcyjną, znającą swoją wartość, otwartą, bezpośrednią i niezwykle pociągającą. Mam pewność, że nie narzeka na brak adoracji, ponieważ już z daleka bardzo rzuca się w oczy. Długie, jasne włosy przypominają fale kołysane przez wiatr. Niezależnie od pogody układają się perfekcyjnie i to mnie w tym wszystkim najbardziej zadziwia. Błękitne niczym laguna oczy, otoczone długimi rzęsami przyciągają uwagę nawet najbardziej obojętnego na kobiece wdzięki mężczyzny. Jestem żonaty, ale jestem też prawdziwym, zdrowym mężczyzną. Nie jestem w stanie oprzeć się urokowi panny Fischer. Szczególnie jej krągłościom – wydanym biodrom, ładnie zaokrąglonej pupie, biustowi i długim do nieba nogom.
Scarlett trochę przypomina mi Simone za młodu. Była identyczna. Z biegiem czasu nieco się zmieniła, straciła na witalności, ale w dalszym ciągu wygląda jak milion dolarów i dlatego bardzo mi się podoba. Jednak Simone ma mnie gdzieś – czego nie można powiedzieć o Scarlett.
Z trudem udaje mi się zejść na dół. W kuchni spotykam chłopców oraz panią Alinę, która jest gosposią i wpada do nas trzy razy w tygodniu. Witam się z nią krótkim „dzień dobry” i zajmuję miejsce przy stole. Po chwili przede mną ląduję talerz ze śniadaniem oraz czarna espresso. Chłopcy dołączają do mnie, a Louis opowiada o wczorajszym wyjściu z przyjacielem i jego rodzicami. Świetnie się bawił, więc cieszę się razem z nim.
- A jakie macie plany na dziś? – pytam. Celowo nie uwzględniam w nich siebie, bo wiem, że nie będą chcieli zostać ze mną w domu. Kto by chciał siedzieć z kaleką w słoneczne, niedzielne popołudnie. A poza tym spodziewam się dzisiaj pięknego gościa.
- Sam nie wiem – odpowiada Louis. – Brakuje mi mamy. Moglibyśmy pojechać do naszej cukierni na lody. W domu jest nudno!
- Babcia dzisiaj wraca, to jutro was zabierze – odpowiadam. Może trudno w to uwierzyć, że cieszę się na powrót Renate. Przynajmniej moi synowie będą mieli stałą opiekę, a ja będę mógł w spokoju odpoczywać w swojej sypialni. – Dzisiaj niedziela, więc możecie spędzić ten dzień w domu. Nie wypada komuś zwalać się na głowę. Pobawicie się w ogrodzie.
- A może Alina mogłaby nas zabrać na lody – mówi Emilio. Z nadzieją spogląda w naszą gosposię, która nieśmiało się uśmiecha i stwierdza, że to dla niej żaden problem, bo i tak ma dzisiaj dużo wolnego czasu.
- Będę pani bardzo wdzięczny – mówię. – Oczywiście uwzględnię to wyjście w pani premii.
- Nie ma problemu. Skończę sprzątanie i możemy iść.
- Hura! – wołają chłopcy, wesoło klaszcząc w dłonie.
Dla mnie to bardzo duże ułatwienie, bo nie chcę, aby Emilio i Louis przeszkadzali mi podczas spotkania ze Scarlett. O ile oczywiście się pojawi. Mówiła, że wpadnie, ale zazwyczaj nie traktuję poważnie słów takich kobiet. Simone też wiele razy mi coś obiecywała, ale okazywało się, że to zwykłe mrzonki. Dlatego nie robię sobie nadziei, ale fajnie by było spędzić popołudnie w towarzystwie tak pięknej i miłej kobiety.
Po śniadaniu zajmuję miejsce w wiklinowym koszu stojącym na tarasie i pogrążam się w ciekawej lekturze. Od jakiegoś czasu bardzo chętnie czytam książki. Niegdyś w ogóle tego nie robiłem, bo nie miałem czasu. Jednak z czasem Simone zaczęła mnie zarażać swoją miłością do powieści i udzieliło mi się to. Książka to najlepszy zabijaka czasu, jakiego znam. Kiedy się spędza długie godziny w podróży – tak jak ja – to dobra powieść jest zbawieniem.
- Panie Michaelu, to my idziemy na lody – mówi Alina, zaglądając do ogrodu. Wręczam jej pięćdziesiąt euro i życzę udanej zabawy.
- Pa, tato! – Chłopcy całują mnie na „do widzenia” i znikają.
W domu zapada potworna cisza, która aż dzwoni w uszach. Rzadko kiedy zostaję sam, bo nawet jak nie ma Simone czy dzieci, to zawsze jest Renate. Nie przepadam za samotnością. A wiele jej w życiu doznałem. Samotność zawsze doskwiera mi na zgrupowaniach, kiedy siedzę samotnie w swojej sypialni hotelowej i czekam na wspólny posiłek, aby choć chwilę pobyć w towarzystwie kolegów. Mimo iż rzadko ze mną rozmawiają, bo jestem znacznie starszy, to lubię posłuchać ich opowieści o imprezach, dziewczynach i wywiadach.
Zawsze wtedy wspominam sobie o swoich młodzieńczych latach, o kumplach, których miałem w Monachium, w Londynie, w kadrze narodowej… Było tak fajnie, a teraz nic mi z tego nie pozostało.
Ze smutnych rozmyślań wyrywa mnie dzwonek do drzwi. Oczyma wyobraźni widzę już piękną Scarlett ubraną w idealnie dopasowaną sukienkę, odsłaniającą jej biust oraz zgrabne nogi.
Jednak zanim doczłapuję się do drzwi, mija trochę czasu. Śpieszę się, a nie przestający dzwonić dzwonek wcale mi tego nie ułatwia. Denerwuję się, bo przez pośpiech gubię kulę. W końcu dochodzę do drzwi i otwieram je. Na widok wysokiej, ślicznej blondynki uśmiech ciśnie mi się na usta i nie mogę oderwać wzorku od jej pięknych, błękitnych oczu.
- A co to! – mówi zaskoczona. – Dlaczego pan chodzi?! Trzeba odpoczywać i nie wolno panu obciążać nogi. Co za nieodpowiedzialne zachowanie! – Scarlett wchodzi do środka, zatrzaskuje drzwi i chwyciwszy mnie pod bok doprowadza do wiklinowego kosza, na którym wcześniej siedziałem. – Od razu lepiej – mówi zadowolona z siebie. – Przyniosłam ciastka i trochę filmów, aby się panu nie nudziło w długie samotne wieczoru. – Puszcza oczko i zajmuje miejsce obok mnie. – Jak samopoczucie?
- Teraz już znacznie lepiej.
Kobieta uśmiecha się zalotnie i zdejmuje letnie bolerko z ramion. Odsłania zgrabne ramiona, na które opadają jej złociste loki.
- Może przygotuję coś do picia…
Po kilku minutach wraca do ogrodu z tacą oraz dwoma filiżankami herbaty, herbatnikami i ciastkami, które przyniosła. Zajmuje swoje miejsce i dolewa do herbaty soku malinowego na wzmocnienie. Po chwili zakłada nogę na nogę. Buja nogą w takt muzyki płynącej z radia z kuchennej lady. Włączyła je podczas przygotowywania poczęstunku i podśpiewywała radośnie jedną z piosenek znanej piosenkarki muzyki pop.
- Jest pan sam?
- Owszem. Teściowa wyjechała na weekend, a dzieci poszły z gosposią na lody.
- Miło tu u pana – mówi, wystawiając twarz do słońca. Mruży oczy i subtelnie wzdycha. – Ja mam mieszkanie i duży taras, na którym urządziłam sobie mały ogródek, ale nie mogę tego porównywać z pana willą.
- Proszę mi mówić po imieniu. Czuję się staro, kiedy ktoś mówi do mnie na „pan”.
- Pan staro? – Posyłam jej złowrogie spojrzenie w formie żartu. Kobieta uśmiecha się i natychmiast poprawia. – W porządku, Michael. Jednak nie sądzę, abyś był stary. Wyglądasz na zdrowego faceta w kwiecie wieku.
- Pochlebiasz mi, ale to nieprawda. Wiesz, że prawie jestem na emeryturze? – No i po co ja to mówię? Chcę ją do siebie przekonać, chcę, aby mnie polubiła, a gadając o emeryturze na pewno tego nie osiągnę.
Scarlett robi wielkie oczy, poczym śmieje się jakby usłyszała świetny kawał.
- Dobre sobie! Możesz mówić co chcesz, ale ja i tak wiem swoje. Wiem, że przede mną siedzi niezwykle przystojny, czarujący i inteligentny mężczyzna, który na pewno ma wiele do zaoferowania swojej kobiecie – mówi. Jej stopa nieoczekiwanie dotyka mojej nogi. Patrzy mi prosto w oczy, uśmiecha się zalotnie, a stopa niepokojąco pnie się ku górze. Czuję jakbym właśnie wypił butelkę wódki, czerwienię się i ciężko mi jest cokolwiek powiedzieć, bo nie widzę niczego poza swoją chorą wizją naszego dzikiego seksu w sypialni, którą zazwyczaj dzielę z żoną.
Simone!
- Przepraszam – chrząkam i próbuję wstać. – Muszę skorzystać z toalety.
Idę do łazienki i staję przed lustrem. Widzę swoją niemalże bordową twarz i rozbiegane oczy. Ta kobieta bardzo na mnie działa. Sądzę, że nigdy nie miałem do czynienia z kimś takim. Wystarczy jej najmniejszy ruch, a ja już zaczynam wyobrażać sobie niestworzone rzeczy. Tak nie powinno być! Ja mam żonę i dzieci, które w każdej chwili mogę wrócić do domu. Powinienem się opanować, ale nie jest to takie łatwe. Scarlett bardzo mnie pociąga. Nie znamy się zbyt dobrze, ale to nie jest żaden problem, bo wydaje mi się, że ja także jej się podobam. Dawno nie czułem się tak dobrze w towarzystwie kobiety. Simone mnie unika, całuje jedynie w policzek. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz uprawiałem seks! A przecież ja jestem facetem! Sądzę, że ze Scarlett czeka mnie niezła zabawa, ostra jazda bez trzymanki. Ale żeby do tego doszło, to muszę być całkowicie sprawy. Wszak kariera sportowa wciąż jest dla mnie najważniejsza.
Przemywam twarz chłodną wodą i wracam do ogrodu.
Panna Fischer leży na dużej, ogrodowej kanapie i przegląda książkę, którą czytałem przed jej przyjściem. Obok niej stoi kieliszek z białym winem. Podoba mi się ten widok, bo od razu przypominam sobie romantyczne sceny z amerykańskich filmów.
- W porządku? – pyta z troską w głosie.
- Tak.
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz, ale poczęstowałam się winem.
- Nie, skąd.
- Fajna książka. Czytałam ją kilka miesięcy temu. Główna bohaterka nosi moje imię. Jak chcesz, to mogę ci zdradzić kto zabił porucznika Wooda – mówi z uśmiechem.
- Lepiej nie. Mam pewne podejrzenia i chciałbym sam dotrwać do końca.
- Nie ma problemu. – Scarlett podnosi się i siada tuż przy mnie. Kładzie nogę na moim kolanie i delikatnie smyra mnie po klatce piersiowej. – Jednak wydaje mi się, że mogę ci coś podpowiedzieć. – Zniża głos, mówi niemalże szeptem. Czuję jej oddech na karku i rosnące we mnie podniecenie. Od miesięcy nie miałem kontaktu z kobietą, dlatego wcale nie tak trudno jest mnie rozgrzać. Bardzo chcę się skupić na tym, co do mnie mówi; a mówi wiele w tym momencie. Jednak ja wybiegam w przyszłość i ponownie widzę scenę z mojej małżeńskiej sypialni. – Nic ci się nie przypomina? – pyta, składając delikatnego całusa na moim policzku.
Skupiam się i po chwili uświadamiam sobie, że podobna scena miała miejsce w książce, którą czytam. Porucznik Wood zabawiał się ze swoją przyjaciółką w swoim biurze, później kobieta zniknęła, a zaraz potem Wood już nie żył.
- Przypomina – odpowiadam z uśmiechem. – Ale mam nadzieję, że nie chcesz mnie zabić.
- Nie… Ale mam ochotę robić z tobą zupełnie inne rzeczy – mówi i wbija się w moje usta.
Na chwilę tracę kontrolę. Pocałunek od tak pięknej i tajemniczej kobiety przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Całujemy się dziko i namiętnie, nie zważając na nic dookoła. Scarlett bawi się moimi włosami, zaraz potem czuję jej dłonie na karku, klatce piersiowej. Schodzi coraz niżej i dobiera się do paska spodni. Nie pozostaję jej dłużny. Nie mogę się oprzeć, a na samą myśl o jej jędrnym ciele dostaję gęsiej skórki. Gładzę jej talię, biodra, pośladki. Błądzę po jej długich nogach; od kostek po uda. Mam ochotę chwycić ją i zanieść na górę do łóżka, ale moja kontuzja mi to uniemożliwia. Przeklinam w myślach dzień i trening, na którym złamałem nogę. Przeklinam fakt, że jestem piłkarzem.
Mając taką kobietę przy boku nie myślę o niczym innym. A już na pewno nie o teściowej, której charakterystyczne chrząknięcie słyszę za swoimi placami.
Jak oparzony odskakuję od Scarlett, niemalże zrzucam ją z siebie. Z przerażeniem patrzę na Renate. W jej oczach widzę wstyd, rozgoryczenie i niedowierzanie.
- Przepraszam, pójdę już – mówi Scarlett. Zbiera swoje rzeczy i wychodzi nawet się nie żegnając.
Obok Renate stoją dwaj mali chłopcy, trzyletnie dzieci brata Simone, które kurczowo trzymają się jej nóg. Jest mi okropnie głupio. Kobieta odwraca się na pięcie i znika w kuchni. Biorę głęboki wdech, spuszczam wzrok i idę w jej kierunku. Boję się jej reakcji, boję się tego, co usłyszę. Przede wszystkim boję się, że Simone o wszystkim się dowie. W Londynie miałem podobną sytuację z młodą Serbką, wówczas obiecałem żonie, że to się więcej nie powtórzy. Nie chcę jej zdradzać, bo to moja żona. Chyba ją kocham. I nie chcę być taki sam jak ona.
- Nic nie mów, Michael – mówi Renate, wstawiając wodę na kawę. W ogóle na mnie nie patrzy, unika mojego wzroku.
- To nie jest tak jak mama myśli.
- Tylko jakie znaczenia ma to, co ja myślę. To twoje życie możesz robić z nim, co chcesz.
- Ale ja nie chcę zdradzać Simone.
- Właśnie to zrobiłeś – mówi i raczy mnie swoim spojrzeniem po raz pierwszy od powrotu. – Boli mnie jak traktujesz moją córkę. Dobrze wiem, że nie jest idealna. Ma swoje wady. Ale wybrała cię i widocznie miała ku temu jakiś powód, którego ja za cholerę nie mogę zrozumieć. Obydwoje jesteście siebie warci!
- Nie znosisz mnie i doceniam to, że wcale nie próbujesz tego ukryć. Będziesz bronić swojej córki, co jest zrozumiałe, bo to twoje dziecko. Jednak potępia mama moje zachowanie, a akceptuje zachowanie Simone. A ona robi dokładnie to samo!
Renate spogląda na mnie pytającym wzorkiem. Waham się, bo nie wiem, czy warto zdradzać jej, że wiem o romansie Simone. Nie mam również pewności, że teściowa zna prawdziwe oblicze swojej córki. Karcę się w myślach za swój niewyparzony język. Jak zwykle gadam za dużo, co potem kończy się samymi problemami.
- Niech mama tak nie patrzy. Simone pojechała do Paryża z Gustavem. Czy ja mam na czole wyryte „idiota”? Doskonale wiem po co tam pojechali. I nie są to bynajmniej sprawy zawodowe.
- Pojechali otworzyć nową filię.
- Jasne! – prycham. – A seks, romantyczne spacerki, kolacyjki, czerwone róże i szampan to tylko dodatek do całości.
Renate milczy. Lustruje mnie ostrym wzorkiem, który po chwili zmienia się we współczucie i smutek.
- Przepraszam – mówi po chwili. Patrzę na nią z niedowierzaniem i kompletnie nic nie rozumiem. – Przepraszam, że nie potrafiłam wychować córki na prawdą i wierną kobietę.
Uderza we mnie gorzka prawda wypowiedziana przez kobietę, która nigdy za mną nie przepadała, która wyzywała mnie od najgorszych i która nie darzyła mnie nawet odrobiną sympatii. Ubolewała nad losem swojej jedynej córki, która ślepo zakochała w piłkarzu. W człowieku, który całe dnie spędza na boisku i podróżuje po całym świecie. Nie tak wyobrażała sobie przyszłość swojego najmłodszego dziecka. Renate chciała widzieć Simone w towarzystwie wytwornego, dobrze wychowanego i wykształconego biznesmena lub prawnika, a nie sportowca. Była ostatnią osobą po której spodziewałbym się przeprosin. Dziś, po tym jak przyłapała mnie na zdradzie, przyznaje, że jej córka nie jest idealna, że to ona jest winna wszystkim naszym małżeńskim problemom.
- Zajmę się bliźniakami – mówi i zabiera dzieci na górę do pokoju Jordiego.
Przez jeszcze chwilę stoję w bezruchu, myślę i analizuję całą sytuację.
Jest mi cholernie przykro, że doszło do takiej sytuacji. Zaczynam dostrzegać, że moje małżeństwo jest bezsensowne i nie ma żadnej przyszłości. A jeśli ma, to rysuje się ona w samym ciemnych barwach.
Simone nie zrezygnuje z Gustava, który daje jej poczucie bezpieczeństwa, sprawia, że na jej twarzy gości uśmiech. On daje jej czułość, bliskość i ciepło, daje jej coś, czego w naszym związku nie ma od kilkunastu miesięcy. Wywołując z tego powodu awanturę odbiorę jej szczęście i radość życia. A przecież ja chcę, aby Simone była zadowolona. Ona i nasze dzieci, które pragną mieć całą rodzinę. Nie mógłbym być weekendowym tatusiem. Za bardzo kocham swoich trzech synów, aby robić im taką przykrość.
Siadam na kanapie, kiedy ból w nodze jest już nie do zniesienia. Spoglądam na fotografię stojącą na stoliku. Przedstawia mnie, Simone i naszych synów podczas spaceru w zoo. Pamiętam ten dzień. Już wtedy nie było kolorowo, ale był to jeden z pierwszych dni w Leverkusen po powrocie do Niemiec. Miał to być nasz nowy start, nowy rozdział naszego życia. Mieliśmy wszystko naprawić, a tymczasem skończyło się źle…
Przyjechaliśmy tu, kiedy był wczesny sierpień. Dziś mamy marzec. A nasze życie wygląda gorzej niż ktokolwiek mógł przypuszczać…

__________
Rozdział szósty oddaję do Waszej dyspozycji :) 
Ja jestem zadowolona :)

7 komentarzy:

  1. A mogło być tak pięknie, gdyby nie zjawiła się jego teściowa. W sumie lepiej, że to ona go przyłapała, a nie jego synowie. Jestem pod wrażeniem słów Renate. Nie przypuszczałam, że tak powie o własnej córce. Miała rację, ale to jej dziecko. Sądziłam, że będzie jej bronić mimo wszystko i że całą winę zrzuci na Michaela. Haha, a Scarlett pewnie jeszcze nie raz się pojawi. Ciekawe, czy następnym razem Michael zdoła nad sobą zapanować :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze mówiąc, to nie spodziewałam się przeprosin Reante, ale zaskoczyła mnie i to bardzo pozytywnie. Michael zareagował, jak prawdziwy facet na zaloty Scarlett i nie ma się co dziwić. Czekam na nowość :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze zszokowała mnie wypowiedź Renate.Kurcze a scarlett troche mnie denerwuje mimo,że ją lubię;dCzekam na nn
    celu$ka

    OdpowiedzUsuń
  4. Widaćteściowa też człowiek.Ciekawe jak się potoczą losy bohaterów...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tak czułam, że on nie będzie umiał się oprzeć Scarlett, to chyba był by zbyt piękne. Chyba nawet wiemy jakby to się wszystko skończyło, gdyby nie zawiła się Renate, sale wyszło jak wyszło. Ale powiem szczerze, że jestem zaskoczona słowami Renate na temat Siomne. Tylko mi się wydaje, że nie ma tutaj winy Renate. To Simone pcha się do łóżka innemu, a nie. Wybacz za taki komentarz, ale jestem dziś nie do życia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, że nawet Michael nie będzie się w stanie oprzeć Scarlett. W końcu to tylko facet. Ciekawa jestem, czy Renate powie o tym, co widziała Simone...

    OdpowiedzUsuń
  7. Z ręką na sercu mogę przyznać, że to najlepsze opowiadanie Twojego autorstwa, jakie czytałam :) Mam wrażenie również, iż pisze Ci się je niezwykle dobrze. Kurczę, czytam o Scarlett i mam przed oczami seksowną Scarlett Johanson, pełną uroku oraz seksapilu. Będąc kobietą sama bym uległa takiej kobiecie, a co dopiero dojrzały mężczyzna. Michael pewnie będzie mieć mocne wyrzuty sumienia za te igraszki, flirt oraz namiętny pocałunek, a gdyby nie pojawienie się teściowej, skończyłoby się chyba dzikim stosunkiem... Mimo wszystko Simone się należy. Jest wredną, zdradliwą czarownicą, więc dlaczego jej mąż ma tego nie robić? Ale postawa Renate była godna podziwu. Przeprosiła za niewychowanie córki... Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;*
    Zapraszam do siebie na nowość :) [gryfonka-na-tropie]

    OdpowiedzUsuń