Scarlett Fischer jest kobietą
niebywale atrakcyjną, znającą swoją wartość, otwartą, bezpośrednią i niezwykle
pociągającą. Mam pewność, że nie narzeka na brak adoracji, ponieważ już z
daleka bardzo rzuca się w oczy. Długie, jasne włosy przypominają fale kołysane
przez wiatr. Niezależnie od pogody układają się perfekcyjnie i to mnie w tym
wszystkim najbardziej zadziwia. Błękitne niczym laguna oczy, otoczone długimi
rzęsami przyciągają uwagę nawet najbardziej obojętnego na kobiece wdzięki mężczyzny.
Jestem żonaty, ale jestem też prawdziwym, zdrowym mężczyzną. Nie jestem w
stanie oprzeć się urokowi panny Fischer. Szczególnie jej krągłościom – wydanym
biodrom, ładnie zaokrąglonej pupie, biustowi i długim do nieba nogom.
Scarlett trochę przypomina mi
Simone za młodu. Była identyczna. Z biegiem czasu nieco się zmieniła, straciła
na witalności, ale w dalszym ciągu wygląda jak milion dolarów i dlatego bardzo
mi się podoba. Jednak Simone ma mnie gdzieś – czego nie można powiedzieć o
Scarlett.
Z trudem udaje mi się zejść na
dół. W kuchni spotykam chłopców oraz panią Alinę, która jest gosposią i wpada
do nas trzy razy w tygodniu. Witam się z nią krótkim „dzień dobry” i zajmuję
miejsce przy stole. Po chwili przede mną ląduję talerz ze śniadaniem oraz czarna
espresso. Chłopcy dołączają do mnie, a Louis opowiada o wczorajszym wyjściu z
przyjacielem i jego rodzicami. Świetnie się bawił, więc cieszę się razem z nim.
- A jakie macie plany na dziś? –
pytam. Celowo nie uwzględniam w nich siebie, bo wiem, że nie będą chcieli
zostać ze mną w domu. Kto by chciał siedzieć z kaleką w słoneczne, niedzielne
popołudnie. A poza tym spodziewam się dzisiaj pięknego gościa.
- Sam nie wiem – odpowiada Louis.
– Brakuje mi mamy. Moglibyśmy pojechać do naszej cukierni na lody. W domu jest
nudno!
- Babcia dzisiaj wraca, to jutro
was zabierze – odpowiadam. Może trudno w to uwierzyć, że cieszę się na powrót
Renate. Przynajmniej moi synowie będą mieli stałą opiekę, a ja będę mógł w
spokoju odpoczywać w swojej sypialni. – Dzisiaj niedziela, więc możecie spędzić
ten dzień w domu. Nie wypada komuś zwalać się na głowę. Pobawicie się w
ogrodzie.
- A może Alina mogłaby nas zabrać
na lody – mówi Emilio. Z nadzieją spogląda w naszą gosposię, która nieśmiało
się uśmiecha i stwierdza, że to dla niej żaden problem, bo i tak ma dzisiaj
dużo wolnego czasu.
- Będę pani bardzo wdzięczny –
mówię. – Oczywiście uwzględnię to wyjście w pani premii.
- Nie ma problemu. Skończę
sprzątanie i możemy iść.
- Hura! – wołają chłopcy, wesoło
klaszcząc w dłonie.
Dla mnie to bardzo duże
ułatwienie, bo nie chcę, aby Emilio i Louis przeszkadzali mi podczas spotkania
ze Scarlett. O ile oczywiście się pojawi. Mówiła, że wpadnie, ale zazwyczaj nie
traktuję poważnie słów takich kobiet. Simone też wiele razy mi coś obiecywała,
ale okazywało się, że to zwykłe mrzonki. Dlatego nie robię sobie nadziei, ale
fajnie by było spędzić popołudnie w towarzystwie tak pięknej i miłej kobiety.
Po śniadaniu zajmuję miejsce w
wiklinowym koszu stojącym na tarasie i pogrążam się w ciekawej lekturze. Od
jakiegoś czasu bardzo chętnie czytam książki. Niegdyś w ogóle tego nie robiłem,
bo nie miałem czasu. Jednak z czasem Simone zaczęła mnie zarażać swoją miłością
do powieści i udzieliło mi się to. Książka to najlepszy zabijaka czasu, jakiego
znam. Kiedy się spędza długie godziny w podróży – tak jak ja – to dobra powieść
jest zbawieniem.
- Panie Michaelu, to my idziemy na
lody – mówi Alina, zaglądając do ogrodu. Wręczam jej pięćdziesiąt euro i życzę
udanej zabawy.
- Pa, tato! – Chłopcy całują mnie
na „do widzenia” i znikają.
W domu zapada potworna cisza,
która aż dzwoni w uszach. Rzadko kiedy zostaję sam, bo nawet jak nie ma Simone
czy dzieci, to zawsze jest Renate. Nie przepadam za samotnością. A wiele jej w
życiu doznałem. Samotność zawsze doskwiera mi na zgrupowaniach, kiedy siedzę
samotnie w swojej sypialni hotelowej i czekam na wspólny posiłek, aby choć
chwilę pobyć w towarzystwie kolegów. Mimo iż rzadko ze mną rozmawiają, bo
jestem znacznie starszy, to lubię posłuchać ich opowieści o imprezach,
dziewczynach i wywiadach.
Zawsze wtedy wspominam sobie o
swoich młodzieńczych latach, o kumplach, których miałem w Monachium, w
Londynie, w kadrze narodowej… Było tak fajnie, a teraz nic mi z tego nie
pozostało.
Ze smutnych rozmyślań wyrywa mnie
dzwonek do drzwi. Oczyma wyobraźni widzę już piękną Scarlett ubraną w idealnie
dopasowaną sukienkę, odsłaniającą jej biust oraz zgrabne nogi.
Jednak zanim doczłapuję się do
drzwi, mija trochę czasu. Śpieszę się, a nie przestający dzwonić dzwonek wcale
mi tego nie ułatwia. Denerwuję się, bo przez pośpiech gubię kulę. W końcu
dochodzę do drzwi i otwieram je. Na widok wysokiej, ślicznej blondynki uśmiech
ciśnie mi się na usta i nie mogę oderwać wzorku od jej pięknych, błękitnych
oczu.
- A co to! – mówi zaskoczona. –
Dlaczego pan chodzi?! Trzeba odpoczywać i nie wolno panu obciążać nogi. Co za
nieodpowiedzialne zachowanie! – Scarlett wchodzi do środka, zatrzaskuje drzwi i
chwyciwszy mnie pod bok doprowadza do wiklinowego kosza, na którym wcześniej
siedziałem. – Od razu lepiej – mówi zadowolona z siebie. – Przyniosłam ciastka
i trochę filmów, aby się panu nie nudziło w długie samotne wieczoru. – Puszcza
oczko i zajmuje miejsce obok mnie. – Jak samopoczucie?
- Teraz już znacznie lepiej.
Kobieta uśmiecha się zalotnie i
zdejmuje letnie bolerko z ramion. Odsłania zgrabne ramiona, na które opadają
jej złociste loki.
- Może przygotuję coś do picia…
Po kilku minutach wraca do ogrodu
z tacą oraz dwoma filiżankami herbaty, herbatnikami i ciastkami, które
przyniosła. Zajmuje swoje miejsce i dolewa do herbaty soku malinowego na
wzmocnienie. Po chwili zakłada nogę na nogę. Buja nogą w takt muzyki płynącej z
radia z kuchennej lady. Włączyła je podczas przygotowywania poczęstunku i
podśpiewywała radośnie jedną z piosenek znanej piosenkarki muzyki pop.
- Jest pan sam?
- Owszem. Teściowa wyjechała na
weekend, a dzieci poszły z gosposią na lody.
- Miło tu u pana – mówi,
wystawiając twarz do słońca. Mruży oczy i subtelnie wzdycha. – Ja mam
mieszkanie i duży taras, na którym urządziłam sobie mały ogródek, ale nie mogę
tego porównywać z pana willą.
- Proszę mi mówić po imieniu.
Czuję się staro, kiedy ktoś mówi do mnie na „pan”.
- Pan staro? – Posyłam jej
złowrogie spojrzenie w formie żartu. Kobieta uśmiecha się i natychmiast
poprawia. – W porządku, Michael. Jednak nie sądzę, abyś był stary. Wyglądasz na
zdrowego faceta w kwiecie wieku.
- Pochlebiasz mi, ale to
nieprawda. Wiesz, że prawie jestem na emeryturze? – No i po co ja to mówię?
Chcę ją do siebie przekonać, chcę, aby mnie polubiła, a gadając o emeryturze na
pewno tego nie osiągnę.
Scarlett robi wielkie oczy, poczym
śmieje się jakby usłyszała świetny kawał.
- Dobre sobie! Możesz mówić co
chcesz, ale ja i tak wiem swoje. Wiem, że przede mną siedzi niezwykle
przystojny, czarujący i inteligentny mężczyzna, który na pewno ma wiele do
zaoferowania swojej kobiecie – mówi. Jej stopa nieoczekiwanie dotyka mojej
nogi. Patrzy mi prosto w oczy, uśmiecha się zalotnie, a stopa niepokojąco pnie
się ku górze. Czuję jakbym właśnie wypił butelkę wódki, czerwienię się i ciężko
mi jest cokolwiek powiedzieć, bo nie widzę niczego poza swoją chorą wizją
naszego dzikiego seksu w sypialni, którą zazwyczaj dzielę z żoną.
Simone!
- Przepraszam – chrząkam i próbuję
wstać. – Muszę skorzystać z toalety.
Idę do łazienki i staję przed
lustrem. Widzę swoją niemalże bordową twarz i rozbiegane oczy. Ta kobieta
bardzo na mnie działa. Sądzę, że nigdy nie miałem do czynienia z kimś takim.
Wystarczy jej najmniejszy ruch, a ja już zaczynam wyobrażać sobie niestworzone
rzeczy. Tak nie powinno być! Ja mam żonę i dzieci, które w każdej chwili mogę
wrócić do domu. Powinienem się opanować, ale nie jest to takie łatwe. Scarlett
bardzo mnie pociąga. Nie znamy się zbyt dobrze, ale to nie jest żaden problem,
bo wydaje mi się, że ja także jej się podobam. Dawno nie czułem się tak dobrze
w towarzystwie kobiety. Simone mnie unika, całuje jedynie w policzek. Nie
pamiętam nawet, kiedy ostatni raz uprawiałem seks! A przecież ja jestem
facetem! Sądzę, że ze Scarlett czeka mnie niezła zabawa, ostra jazda bez
trzymanki. Ale żeby do tego doszło, to muszę być całkowicie sprawy. Wszak
kariera sportowa wciąż jest dla mnie najważniejsza.
Przemywam twarz chłodną wodą i
wracam do ogrodu.
Panna Fischer leży na dużej,
ogrodowej kanapie i przegląda książkę, którą czytałem przed jej przyjściem.
Obok niej stoi kieliszek z białym winem. Podoba mi się ten widok, bo od razu
przypominam sobie romantyczne sceny z amerykańskich filmów.
- W porządku? – pyta z troską w
głosie.
- Tak.
- Mam nadzieję, że się nie
gniewasz, ale poczęstowałam się winem.
- Nie, skąd.
- Fajna książka. Czytałam ją kilka
miesięcy temu. Główna bohaterka nosi moje imię. Jak chcesz, to mogę ci zdradzić
kto zabił porucznika Wooda – mówi z uśmiechem.
- Lepiej nie. Mam pewne
podejrzenia i chciałbym sam dotrwać do końca.
- Nie ma problemu. – Scarlett
podnosi się i siada tuż przy mnie. Kładzie nogę na moim kolanie i delikatnie
smyra mnie po klatce piersiowej. – Jednak wydaje mi się, że mogę ci coś
podpowiedzieć. – Zniża głos, mówi niemalże szeptem. Czuję jej oddech na karku i
rosnące we mnie podniecenie. Od miesięcy nie miałem kontaktu z kobietą, dlatego
wcale nie tak trudno jest mnie rozgrzać. Bardzo chcę się skupić na tym, co do
mnie mówi; a mówi wiele w tym momencie. Jednak ja wybiegam w przyszłość i
ponownie widzę scenę z mojej małżeńskiej sypialni. – Nic ci się nie przypomina?
– pyta, składając delikatnego całusa na moim policzku.
Skupiam się i po chwili
uświadamiam sobie, że podobna scena miała miejsce w książce, którą czytam.
Porucznik Wood zabawiał się ze swoją przyjaciółką w swoim biurze, później
kobieta zniknęła, a zaraz potem Wood już nie żył.
- Przypomina – odpowiadam z
uśmiechem. – Ale mam nadzieję, że nie chcesz mnie zabić.
- Nie… Ale mam ochotę robić z tobą
zupełnie inne rzeczy – mówi i wbija się w moje usta.
Na chwilę tracę kontrolę.
Pocałunek od tak pięknej i tajemniczej kobiety przechodzi moje najśmielsze
oczekiwania. Całujemy się dziko i namiętnie, nie zważając na nic dookoła.
Scarlett bawi się moimi włosami, zaraz potem czuję jej dłonie na karku, klatce
piersiowej. Schodzi coraz niżej i dobiera się do paska spodni. Nie pozostaję
jej dłużny. Nie mogę się oprzeć, a na samą myśl o jej jędrnym ciele dostaję
gęsiej skórki. Gładzę jej talię, biodra, pośladki. Błądzę po jej długich
nogach; od kostek po uda. Mam ochotę chwycić ją i zanieść na górę do łóżka, ale
moja kontuzja mi to uniemożliwia. Przeklinam w myślach dzień i trening, na
którym złamałem nogę. Przeklinam fakt, że jestem piłkarzem.
Mając taką kobietę przy boku nie
myślę o niczym innym. A już na pewno nie o teściowej, której charakterystyczne
chrząknięcie słyszę za swoimi placami.
Jak oparzony odskakuję od
Scarlett, niemalże zrzucam ją z siebie. Z przerażeniem patrzę na Renate. W jej
oczach widzę wstyd, rozgoryczenie i niedowierzanie.
- Przepraszam, pójdę już – mówi
Scarlett. Zbiera swoje rzeczy i wychodzi nawet się nie żegnając.
Obok Renate stoją dwaj mali
chłopcy, trzyletnie dzieci brata Simone, które kurczowo trzymają się jej nóg.
Jest mi okropnie głupio. Kobieta odwraca się na pięcie i znika w kuchni. Biorę
głęboki wdech, spuszczam wzrok i idę w jej kierunku. Boję się jej reakcji, boję
się tego, co usłyszę. Przede wszystkim boję się, że Simone o wszystkim się
dowie. W Londynie miałem podobną sytuację z młodą Serbką, wówczas obiecałem
żonie, że to się więcej nie powtórzy. Nie chcę jej zdradzać, bo to moja żona.
Chyba ją kocham. I nie chcę być taki sam jak ona.
- Nic nie mów, Michael – mówi
Renate, wstawiając wodę na kawę. W ogóle na mnie nie patrzy, unika mojego
wzroku.
- To nie jest tak jak mama myśli.
- Tylko jakie znaczenia ma to, co
ja myślę. To twoje życie możesz robić z nim, co chcesz.
- Ale ja nie chcę zdradzać Simone.
- Właśnie to zrobiłeś – mówi i
raczy mnie swoim spojrzeniem po raz pierwszy od powrotu. – Boli mnie jak
traktujesz moją córkę. Dobrze wiem, że nie jest idealna. Ma swoje wady. Ale
wybrała cię i widocznie miała ku temu jakiś powód, którego ja za cholerę nie
mogę zrozumieć. Obydwoje jesteście siebie warci!
- Nie znosisz mnie i doceniam to,
że wcale nie próbujesz tego ukryć. Będziesz bronić swojej córki, co jest
zrozumiałe, bo to twoje dziecko. Jednak potępia mama moje zachowanie, a
akceptuje zachowanie Simone. A ona robi dokładnie to samo!
Renate spogląda na mnie pytającym
wzorkiem. Waham się, bo nie wiem, czy warto zdradzać jej, że wiem o romansie
Simone. Nie mam również pewności, że teściowa zna prawdziwe oblicze swojej
córki. Karcę się w myślach za swój niewyparzony język. Jak zwykle gadam za
dużo, co potem kończy się samymi problemami.
- Niech mama tak nie patrzy.
Simone pojechała do Paryża z Gustavem. Czy ja mam na czole wyryte „idiota”?
Doskonale wiem po co tam pojechali. I nie są to bynajmniej sprawy zawodowe.
- Pojechali otworzyć nową filię.
- Jasne! – prycham. – A seks,
romantyczne spacerki, kolacyjki, czerwone róże i szampan to tylko dodatek do
całości.
Renate milczy. Lustruje mnie
ostrym wzorkiem, który po chwili zmienia się we współczucie i smutek.
- Przepraszam – mówi po chwili.
Patrzę na nią z niedowierzaniem i kompletnie nic nie rozumiem. – Przepraszam,
że nie potrafiłam wychować córki na prawdą i wierną kobietę.
Uderza we mnie gorzka prawda
wypowiedziana przez kobietę, która nigdy za mną nie przepadała, która wyzywała
mnie od najgorszych i która nie darzyła mnie nawet odrobiną sympatii. Ubolewała
nad losem swojej jedynej córki, która ślepo zakochała w piłkarzu. W człowieku,
który całe dnie spędza na boisku i podróżuje po całym świecie. Nie tak
wyobrażała sobie przyszłość swojego najmłodszego dziecka. Renate chciała
widzieć Simone w towarzystwie wytwornego, dobrze wychowanego i wykształconego
biznesmena lub prawnika, a nie sportowca. Była ostatnią osobą po której
spodziewałbym się przeprosin. Dziś, po tym jak przyłapała mnie na zdradzie,
przyznaje, że jej córka nie jest idealna, że to ona jest winna wszystkim naszym
małżeńskim problemom.
- Zajmę się bliźniakami – mówi i
zabiera dzieci na górę do pokoju Jordiego.
Przez jeszcze chwilę stoję w
bezruchu, myślę i analizuję całą sytuację.
Jest mi cholernie przykro, że
doszło do takiej sytuacji. Zaczynam dostrzegać, że moje małżeństwo jest
bezsensowne i nie ma żadnej przyszłości. A jeśli ma, to rysuje się ona w samym
ciemnych barwach.
Simone nie zrezygnuje z Gustava,
który daje jej poczucie bezpieczeństwa, sprawia, że na jej twarzy gości
uśmiech. On daje jej czułość, bliskość i ciepło, daje jej coś, czego w naszym
związku nie ma od kilkunastu miesięcy. Wywołując z tego powodu awanturę odbiorę
jej szczęście i radość życia. A przecież ja chcę, aby Simone była zadowolona. Ona
i nasze dzieci, które pragną mieć całą rodzinę. Nie mógłbym być weekendowym
tatusiem. Za bardzo kocham swoich trzech synów, aby robić im taką przykrość.
Siadam na kanapie, kiedy ból w
nodze jest już nie do zniesienia. Spoglądam na fotografię stojącą na stoliku.
Przedstawia mnie, Simone i naszych synów podczas spaceru w zoo. Pamiętam ten
dzień. Już wtedy nie było kolorowo, ale był to jeden z pierwszych dni w
Leverkusen po powrocie do Niemiec. Miał to być nasz nowy start, nowy rozdział
naszego życia. Mieliśmy wszystko naprawić, a tymczasem skończyło się źle…
Przyjechaliśmy tu, kiedy był
wczesny sierpień. Dziś mamy marzec. A nasze życie wygląda gorzej niż ktokolwiek
mógł przypuszczać…
__________
Rozdział szósty oddaję do Waszej dyspozycji :)
Ja jestem zadowolona :)
A mogło być tak pięknie, gdyby nie zjawiła się jego teściowa. W sumie lepiej, że to ona go przyłapała, a nie jego synowie. Jestem pod wrażeniem słów Renate. Nie przypuszczałam, że tak powie o własnej córce. Miała rację, ale to jej dziecko. Sądziłam, że będzie jej bronić mimo wszystko i że całą winę zrzuci na Michaela. Haha, a Scarlett pewnie jeszcze nie raz się pojawi. Ciekawe, czy następnym razem Michael zdoła nad sobą zapanować :D
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, to nie spodziewałam się przeprosin Reante, ale zaskoczyła mnie i to bardzo pozytywnie. Michael zareagował, jak prawdziwy facet na zaloty Scarlett i nie ma się co dziwić. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńKurcze zszokowała mnie wypowiedź Renate.Kurcze a scarlett troche mnie denerwuje mimo,że ją lubię;dCzekam na nn
OdpowiedzUsuńcelu$ka
Widaćteściowa też człowiek.Ciekawe jak się potoczą losy bohaterów...
OdpowiedzUsuńJa tak czułam, że on nie będzie umiał się oprzeć Scarlett, to chyba był by zbyt piękne. Chyba nawet wiemy jakby to się wszystko skończyło, gdyby nie zawiła się Renate, sale wyszło jak wyszło. Ale powiem szczerze, że jestem zaskoczona słowami Renate na temat Siomne. Tylko mi się wydaje, że nie ma tutaj winy Renate. To Simone pcha się do łóżka innemu, a nie. Wybacz za taki komentarz, ale jestem dziś nie do życia.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że nawet Michael nie będzie się w stanie oprzeć Scarlett. W końcu to tylko facet. Ciekawa jestem, czy Renate powie o tym, co widziała Simone...
OdpowiedzUsuńZ ręką na sercu mogę przyznać, że to najlepsze opowiadanie Twojego autorstwa, jakie czytałam :) Mam wrażenie również, iż pisze Ci się je niezwykle dobrze. Kurczę, czytam o Scarlett i mam przed oczami seksowną Scarlett Johanson, pełną uroku oraz seksapilu. Będąc kobietą sama bym uległa takiej kobiecie, a co dopiero dojrzały mężczyzna. Michael pewnie będzie mieć mocne wyrzuty sumienia za te igraszki, flirt oraz namiętny pocałunek, a gdyby nie pojawienie się teściowej, skończyłoby się chyba dzikim stosunkiem... Mimo wszystko Simone się należy. Jest wredną, zdradliwą czarownicą, więc dlaczego jej mąż ma tego nie robić? Ale postawa Renate była godna podziwu. Przeprosiła za niewychowanie córki... Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! ;*
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowość :) [gryfonka-na-tropie]